Bruno Schulz nagrali płytę dobrą, ale trudno nie porównywać jej z poprzednimi, bo ufa się marce i dlatego sięga po nią jeszcze raz. Konfrontacja ta wydaje się niekorzystnie ukazywać „Nowego lepszego człowieka”.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością kapeli Bruno Schulz odbyło się tak nieoficjalnie, że aż wstyd rozpisywać się o tym oficjalnie. Wspomnę więc tylko o dwóch rzeczach. Pierwsza: szukałem informacji związanych z pisarzem, do którego muzycy owej formacji odwołują się nawet na swojej oficjalnej stronie. Druga: pozwoliłem sobie zaopatrzyć się szybko w oryginalny nośnik ich muzyki. Dziś trzymam trzeci album sygnowany przez muzyków z Bruno Schulz.
„Nowy lepszy człowiek”, bo oczywiście o tym krążku mówimy, to wydawnictwo interesujące, a może właściwie bardziej: wyjątkowe. Pozornie zespół kontynuuje wyznaczony przez siebie kierunek na „Ekspresje, depresje, euforie” i „Europie wschodniej”. Mamy więc w całym albumie porządnie zagrane przez Marcina Reguckiego melodyjne riffy gitarowe, które równocześnie wprowadzają słuchającego w delikatnie psychodeliczny nastrój. Obok – chyba mniej wyróżniający, ale wkomponowujący się – bas Wita Zarębskiego. Za wszystkim nadąża Wojtek Czyszczoń ciekawie poprowadzoną grą na perkusji. I głos, do którego się przyzwyczailiśmy. Karol Stolarek prawie mówiący do nas w wolniejszych kompozycjach i bez mała skrzeczący (to oksymoroniczny komplement w tym przypadku) w szybkich, właściwie galopujących utworach.
Wszystko w normie.
Do różnorodności też przywykliśmy. Od pędzących przed siebie – zdawałoby się bez zastanowienia – dźwiękach, jak w otwierającym całość „Chcę patrzeć na ciebie” lub w „Elektrycznym zającu” po spowolnione, rozmarzone, uspokajające, gdyby nie kopnięcie w tekstach. Tutaj znowu zamykający całość „Czarny kwadrat” lub znajdujący się w połowie podróży przez „Nowego lepszego człowieka” – „Połącz, rozłącz, zapomnij”.
Poetyka tekstów też nie jest nam obca. Jeżeli nie rzucają nas na podłogę odkrywczością filozoficzną, to przynajmniej dostajemy ciekawie zbudowane frazy uciekające od grafomaństwa, a jednocześnie każące się na chwilę zatrzymać, żeby cokolwiek z nich wyłowić. Karol Stolarek (odpowiedzialny w pełni za słowo na albumie) nie zawiódł. Chociaż właśnie chyba tutaj zacznę mówić o wyjątkowości tej płyty.
Wyjątkowość to przewrotna, bo idzie w parze z przystępnością.
Na początku mamy: „Chcę patrzeć na ciebie/na podbitym kontraście!!!”. Krótki, treściwy i niezbyt jednak łatwy tekst. Podobnie prezentuje się kolejny utwór, a właściwie opowieść z perspektywy bycia owadem o owadach i o świecie, który pędzi zbyt szybko. Jednak zderzamy się w nim już z większą oczywistością. „Pobawmy się w ludzi teraz”, „Nowy lepszy człowiek” (utwór) dla wielu będą narzekaniem na dzisiejszą cywilizację. Nie powiem, że niesłusznym, ale mogą okazać się trochę zbyt proste. „Laura” to natomiast opowieść z miłością w tle ze spokojnym i trochę trywialnym refrenem „Moje serce nie jest tarczą/do rzucania lotkami/Z niedozwolonej odległości/nigdy nie trafisz.”
Dalej w tym duchu. Najbardziej banalnością razi chyba „Elektryczny zając”.
Na tym tle ciekawie prezentują się teksty ostatnich trzech kompozycji. „Drugi wybuch” ma zresztą nietypową konstrukcję, szczególnie te mocno wykrzyczane wyliczenie: „Człowiek numer 1 – ja./Człowiek numer 2 – drapieżnik./Człowiek numer 3 – pelargonie na moim parapecie.” Natomiast zamykający całość „Czarny kwadrat” lepiej ukazuje nowego lepszego człowieka niż tytułowy kawałek. Osoba mówiąca w nim to ktoś stworzony w świecie bardzo współczesnym, w świecie wiecznych odwołań i świadomości niemożliwości stworzenia niczego nowego. Cóż pozostaje do dokonania po „czarnym kwadracie na czarnym tle”? Oczywiście czasami jeszcze można „zrobić awanturę”, podnieść bunt i wywołać wojnę. Pozostaje „skolonizowanie piekła i nieba”, ale przecież ta przestrzeń znajduje się tylko w nas.
Wyjątkowy to album na tle dotychczasowych dokonań zespołu. Także muzycznie. Również w tym przypadku mamy wrażenie większej przystępności. Ach, ta zachwalana przez wielu „przystępność dla ucha”. Pozornie więc kontynuujemy doświadczenia muzyczne, ale niewiele znajdziemy dźwięków takich, jak np. w utworach „Afera” czy „Biegnę biegnę idę idę” z albumu „Ekspresje, depresje, euforie”.
Może to nie jest zła droga. Dla mnie jednak oznacza, że rzadziej będę wracał do „Nowego lepszego człowieka” niż poprzednich płyt. Rzadziej odtworzę „Laurę” czy „Elektrycznego zająca” niż np. „Tele-apatia” i „Panie David Lynch” (z „Europa Wschodnia"), bo te drugie z reguły jak już włączę, to repetuję kilkakrotnie.
Bruno Schulz nagrali płytę dobrą, ale nie sposób nie porównywać jej z poprzednimi, bo ufa się marce i dlatego sięga po nią jeszcze raz. Konfrontacja ta wydaje się niekorzystnie ukazywać „Nowego lepszego człowieka”. Dzisiaj trudno orzec, czy to na pewno raz na zawsze obrana droga, czy zaledwie poszukiwanie „nowego i lepszego”, które finalnie, na kolejnych albumach okaże się strzałem w dziesiątkę. Obecnie widzę w nim album rockowy, który wyrasta ponad przeciętność muzycznej pseudorockowej papki serwowanej w radiach i telewizji, ale na pewno oczekiwaliśmy od niego więcej.
Michał Domagalski
Bruno Schulz, Nowy lepszy człowiek
Karol Stolarek - wokal, syntezator
Marcin Regucki - gitary
Wit Zarębski - bas
Wojtek Czyszczoń - perkusja
Michał Marciniak (gościnnie) - klawisze, sample
Michał Kobojek (gościnnie) - saxofon w 4 i 11
Muzyka - zespół Bruno Schulz
Teksty - Karol Stolarek
S.P. RECORDS, 2010