Dziesięć lat minęło, a oni wciąż nieziemscy. (...) kosmos znalazł się tu właśnie dlatego, że nie wiadomo co powiedzieć, a jedyne co można zrobić to zachwycać się i tym zachwytem zarażać innych...
Piękno polega na właściwej proporcji i blasku – Tomasz z Akwinu.
Nie należy lekceważyć drobnostek, bo od nich zależy doskonałość – Michał Anioł.
Ktoś może spytać, co robią tutaj te dwa cytaty, które moim zdaniem są tu jak najbardziej konieczne. Są niezbędne, gdyż w najbardziej celny sposób oddają całe Since I Left You, a pretensje odnośnie przywoływania myśli włoskich mistrzów w kontekście, było nie było, popowej płyty uważam za nieuzasadnione.
Całkiem niedawno minęło dziesięć lat od wydania w Europie Since I Left You australijskiego zespołu The Avalanches. Ten fakt trzeba sobie dobitnie uświadomić – to już dekada, a drugiej płyty jak nie było, tak nie ma. Dyskografia The Avalanches zatrzymała się na jednym albumie, trzech epkach i ośmiu singlach. Do tego wydawanie czegokolwiek zakończyli w dwa tysiące pierwszym roku, od tamtej pory co jakiś czas pojawiają się plotki, że nowy album już jest na ukończeniu, trzeba tylko dograć kilka partii i wydajemy. Taki stan trwa bez mała od lat siedmiu, niemniej ostatnio pogłoski o następcy Since I Left You ukazują się częściej i są jakby bardziej treściwe, co oczywiście znowu rozbudza nadzieję.
Powtórzę raz jeszcze – dziesięć lat – gdyż ma to niebagatelne znaczenie. Tyle czasu tysiące, jeśli nie miliony, ludzi na świecie oczekują nowej płyty Australijczyków. Jest to naprawdę niezwykła sprawa, ponieważ takie oczekiwanie było nie do pomyślenia nawet w epoce przedinternetowej! Czekać można lat cztery, góra pięć, jest to powszechnie uznawane maksimum, jeżeli chodzi o wydawanie płyt, ale nie całą dekadę!
Nie mówmy już jednak o czekaniu, choć to niewątpliwie jeden z aspektów absolutnej wyjątkowości Lawin. Wypada nadmienić coś o tym, w jaki sposób płyta została skomponowana, nagrana i wyprodukowana. Tutaj też ważna jest liczba – trzy i pół tysiąca. Trzy i pół tysiąca czego, zapytacie pewnie. Odpowiem jednym słowem: sampli.
Tak, tak, na tej płycie nie ma ani jednego fragmentu, który został wymyślony, przeniesiony na instrument i nagrany – wszystko jest wycięte, przerobione, wklejone w nową kompozycję. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób postrzega sampling w kontekście marnego hip-hopu czy prostackiego techno, gdzie wystarczy wyciąć dwie-trzy pętle i okrzyknąć się mistrzem produkcji, ale nie w tym przypadku. Since I Left You podobnie jak Entroducing... DJ Shadowa czy Bricolage Amona Tobina udowadnia wszystkim niedowiarkom, że używając próbek można stworzyć muzykę, która będzie brzmieć żywo i naturalnie. The Avalanches w wypadku swojej debiutanckiej płyty, uczynili z samplingu narzędzie, które jest tak samo wartościowe i twórcze jak komponowanie na żywych instrumentach. Autentycznie, gdy spotkacie kogoś, kto twierdzi, że prawdziwą muzykę tworzy się tylko na gitarach, basach, perkusjach, okazjonalnie instrumentach klawiszowych, a nie na tych piekielnych gramofonach, samplerach, sekwencerach i nie wiadomo co jeszcze, a w ogóle to rock i metal górą! pokażcie mu Since I Left You. Jeżeli to nie przekona go, że nie liczą się narzędzia, a dusza, pomysły i chęci, to tylko jego wina, że jest totalnym ignorantem.
Wypadałoby powiedzieć coś o samej warstwie muzycznej krążka, ale tu pojawia się problem. Wiekopomne albumy mają to do siebie, że nie za bardzo wiadomo co na ich temat powiedzieć, gdyż ich odbiór i ocena są czynnościami czysto subiektywnymi. Przyjmując, że obiektywizm to po prostu suma subiektywizmów, należy stwierdzić, że tak, Since I Left You jest doskonałe. Tutaj trzeba też nadmienić, że arcydzieła mają podobną ilość zwolenników i przeciwników, więc sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. O pierwszej lepszej płycie można napisać, że jest marna, słaba, a jej słuchanie powoduje krwawienie z uszu i nikt nie powie złego słowa, większość powinna zgodzić się z taką opinią, ale gdyby ktoś, dajmy na to, o OK Computer powiedział, że to melodie dla zwierząt, od razu spotkałby się z falą krytyki ze strony wielbicieli. Dlatego miast oceniać obiektywnie, powiem tylko co na albumie można znaleźć.
Są tu przejścia trwające pół piosenki, po których nie za bardzo wiadomo co ze sobą zrobić, znajdziemy też intrygujące teksty (oczywiście sklejone z sampli wokalnych), wyśmienite pętle, które nie nudzą się nawet po tysięcznym odsłuchaniu, niezwykłe pomysły kompozycyjne (tak, z loopów można robić utwory, które zaskakują strukturą), a przede wszystkim tony pozytywnej energii. Gdyby Since I Left You określać rzeczownikami, użyłbym dwóch: dynamit i kosmos. Dynamit dlatego, iż osiemnaście utworów zawartych na debiucie niesie ze sobą tak wielkie pokłady siły, że spokojnie można posprzątać cały dom, napisać tekst, pobawić się z kotem, przejechać kilka kilometrów na rowerze, wrócić i jeszcze starczy na zrobienie kilku daniowego obiadu dla całej rodziny. Natomiast kosmos znalazł się tu właśnie dlatego, że nie wiadomo co powiedzieć, a jedyne co można zrobić to zachwycać się i tym zachwytem zarażać innych.
Since I Left You niewątpliwie jest jedną z tych płyt, które mówią o życiu wszystko, co jest możliwe do powiedzenia. Z tego powodu czasami boję się, że jej następca nie spełni pokładanych w nim oczekiwań, ale chwilę później odpalam sobie debiut i wiem, że wszystko będzie w porządku.
Damian Kowal ©
The Avalanches; Since I Left You
Modular Records; 2000 – Australia
XL Records; 2001 – Wielka Brytania i Europa
Sire Records; 2001 – USA i Kanada