Po ponad 80-minutowej randce z nastrojową francuską chanson mam ochotę na więcej...
Wrocławskie wydawnictwo Luna Music już od dłuższego czasu rozpieszcza nas uroczymi kompilacjami prezentującymi całe zastępy zdolnych, często zupełnie nieznanych w Polsce artystów. Tym razem do moich rąk trafiła trzecia już część projektu Made in France prezentującego najświeższe dokonania młodych francuskich twórców. Piękne dwu-płytowe wydanie i pomysłowa szata graficzna zachęcają do natychmiastowego odtworzenia zaklętej w cyfrowe bity muzyki.
Album otwiera doceniona już w Polsce wokalistka - Zaz. Swoim debiutanckim albumem nie tylko zaskarbiła sobie sympatię, ale także wzbudziła podziw dla swojego charakterystycznego, lekko ochrypłego głosu. Już w trakcie słuchania utworu Je veux jestem pewien, że czas poświęcony tej muzycznej pozycji nie okaże się stracony. Kolejna fascynacja przychodzi już po chwili wraz z kompozycją Home is where it hurts w wykonaniu francuskiej pieśniarki Camille, znanej m.in. ze współpracy z formacją Nouvelle Vague. Genialne zestawienie beatboxu, nowoczesnego aranżu i przejmującego głosu wokalistki przenosi słuchacza w inny wymiar muzycznych doznań i wyostrza apetyt na kolejne artystyczne przeżycia.
Dalsza wędrówka szlakiem francuskich pieśni jest równie przyjemna. Ujmuje rozkoszny, połamany rytmicznie quasi-walczyk Emily Loizeau, swoją pastelową barwą głosu pięści uszy słuchacza Jayce Jonathan, a całkiem udanie prezentuje się także Marie-Pierre Arthur. Pierwszą z płyt omawianej kompilacji efektownie zamyka rewelacyjna kompozycja Le combat ordinaire formacji Fatals Picards. Prosty, lecz niesłychanie zaraźliwy, przewijający się przez całą piosenkę motyw wokalny chce się śpiewać razem z artystami i wcale nie przeszkadza w tym bierna znajomość francuskiego.
Jeszcze więcej uśmiechu na twarzy entuzjastów muzyki powinna wywołać druga część kompilacji Made in France. Rozpoczyna ją zaprzyjaźniona już grupa Fatlas Picards w iście karnawałowym stylu zachęcającym do tanecznych popisów. Po raz kolejny mamy także przyjemność wysłuchać Marie Amelie, która zanurzając się w stylistyce francuskiego kabaretu, zachwyca lekkością wyśpiewywanych fraz oraz erotyzmem, jaki bije z jej głosu. Drugi z krążków także dostarcza nam kilka uroczych drobiazgów. Kołyszące dźwięki reggae w wykonaniu Manu Larrouy, jazzujący skład Paris Combo oraz brzmiąca nieco westernowo Adrienne Pauly to dźwięki miłe dla ucha. Na koniec zaś pozostawiłem dwie najbliższe mi kompozycje, które od pierwszego usłyszenia rzuciły na mnie nieodwracalny urok. Wspomniana już Emily Lozieau w skąpo zaaranżowanej balladzie Sister udowadnia, że piękno tkwi w prostych rozwiązaniach, prześliczna pieśniarka Berry natomiast w rozkosznej muzycznej miniaturze Mademoiselle olśniewa mnie, a wręcz zawstydza swym namiętnym szeptem.
Wyrazy uznania należą się twórcom tej składanki. Nie ma tu mowy o przypadkowych wyborach lub opieraniu swych decyzji na wynikach sprzedaży płyt czy popularności. Wręcz przeciwnie: to bardzo rzetelne przedstawienie francuskiej sceny muzycznej i jej obecnych nurtów. Trudno jednoznacznie sklasyfikować zawartą tu muzyczną mieszankę, jednak zdecydowanie dominują w niej brzmienia akustyczne w przeróżnych konfiguracjach. Made in France vol. 3 to propozycja, która nie tylko uprzyjemni nam czas, ale także zachęci do dalszych poszukiwań. Kilku z artystów tu zaprezentowanych już stało się moim ulubieńcami. Po ponad 80-minutowej randce z nastrojową francuską chanson mam ochotę na więcej i to bynajmniej nie spożyte podczas odsłuchu wino odegrało tu kluczową rolę. Zaprezentowane na recenzowanej składance kompozycje nie wymagają dogłębnej analizy muzykologicznej, lecz każą rozkoszować się urokiem języka francuskiego, pozwalają marzyć o mieniących się tysiącami barw prowansalskich winnicach oraz maleńkich paryskich kawiarenkach z dala od wielkomiejskiego gwaru.
© Bartosz Domagała
Made in France vol. 3
Wydawca: Luna Music
Data premiery: Styczeń 2011
Format:CD