Opętańcze, zapętlające się gitarowe riffy, połamane rytmy i szalone partie wokalu, to znaki firmowe tej unikatowej formacji.
Formacja Japoto niesie ze sobą powiew świeżości, lecz jej członkowie obecni są na polskiej scenie muzycznej już od wielu lat. Tym razem jednak, postanowili wykorzystać swoje dotychczasowe doświadczenia oraz staż w szeregach takich zespołów jak Hey, Abradab czy Pogodno i stworzyli interesujący, autorski albumu stojący na pograniczu wielu stylistyk.
Artyści witają się ze słuchaczami promującą album kompozycją „When”. Intro utworu zaciekawia zestawieniem beatboxu z granymi jakby od niechcenia gitarowymi akordami. Jednak nie dajmy się zwieść pozorom, bo zespół zaskoczy nas jeszcze niejednokrotnie. Po raz pierwszy już po chwili, gdy utwór opanowuje funkowy rytm i zmienia się nie do poznania. Na tle zapętlonego motywu, wiruje cała masa wygenerowanych przy pomocy syntetyzatorów odlotowych dźwięków. Świetnie wypada również zabawa z nakładaniem się partii wokalu co dowodzi, że wszystkie elementy są tu doskonale dopracowane. Wprawne ucho słuchacza powinno wychwycić także głos damski, należący do Natalii Przybysz, tym razem na gościnnych występach.
Nie czekałem długo aby znaleźć mojego faworyta na recenzowanym albumie. Druga z kompozycji „It's time”, urzeka od samego początku. Mnóstwo interesujących gitarowych partii i świetny groove sprawiają, że nie mogę powstrzymać się od wybijania rytmu razem z perkusistą, na znajdujących się w pobliżu meblach i innych domowych urządzeniach. Trzeba zaznaczyć,że silną stroną zespołu są pomysłowe i nowatorskie gitarowe zagrywki. Obu gitarzystów serwuje nam całą paletę rozmaitych brzmień i rozwiązań harmonicznych. Mam wrażenie, że ich pomysłowością można by obdarować całe zastępy młodych adeptów gitary, cierpiących na brak własnego stylu. Po wycieczkach w stronę funky w dwóch pierwszych kompozycjach przychodzi pora na odrobinę wyciszenia. Balladowy numer „Splendid evening” pokazuje nam drugie obliczę formacji. Ta intrygująca brzmieniowo kompozycja, ma w sobie jakiś kuszący element niepokoju, który każe postawić kolejny krok ku ciemności. Miarowy, powolny rytm i dźwiękowe plamy wprawiają słuchacza w hipnozę w której chciałoby się pozostać
Nie długo jednak pławimy się w delikatnych brzmieniach. Z błogiego półsnu wyrywa kompozycja „Something”, kolejny z moich faworytów. Drum'n' bassowy czad i obłędne, zawiłe frazy wyśpiewywane przez Krzysztofa Zalewskiego to esencja tej kompozycji. Ostinatowy motyw basu porywa do transowych, rytmicznych ruchów całego ciała. „Lookin" zwraca moją uwagę nietuzinkowym, porwanym rytmem. Po raz kolejny urzeka mnogość świetnych gitarowych partii z opętaną solówką zagraną przy użyciu gitarowego efektu whammy na czele. Dość szybko okazuje się, że w ciągu tych zaledwie kilku minut kilkukrotnie wykrzyknę głośne wow, jako dowód uznania dla poczynań muzyków. Niespodziewane zwroty akcji są tu na porządku dziennym, jednak numerem jeden pozostaje Krzysztof Zalewski eksperymentujący z barwą swojego głosu na wszelkie możliwe sposoby. Ten zdolny wokalista, zaklęty w niebycie po zwycięstwie w telewizyjnym show, odnalazł właściwą ścieżkę, którą dzielnie podąża ku sukcesowi.
To co urzeka mnie w tym albumie to skomplikowane formalnie i aranżacyjnie utwory, które meandrują pomiędzy rozmaitymi, często bardzo odległymi od siebie stylistykami. Wszystko to jednak wciąż ma sens, a muzycy ani na chwilę nie gubią wątku i doskonale radzą sobie z muzyczną materią. Album zamykają dwie udane kompozycję. Kluczący w bluesowych okolicach utwór „Me” oraz „Euforia”. Stanowią one idealne muzyczne CV grupy Japoto. Opętańcze, zapętlające się gitarowe riffy, połamane rytmy i szalone partie wokalu, to znaki firmowe tej unikatowej formacji.
Japoto to z pewnością projekt dokładnie przemyślany o jasno postawionych muzycznych celach. Nie konwencjonalna forma dołączonej do albumu książeczki oraz charakterystyczne logo zespołu świadczą o tym, że muzycy przykładają wagę do każdego szczegółu, a to z kolei przekłada się na jakoś oferowanej nam muzyki. To z pewnością jeden z najlepszych debiutów jakie miałem przyjemność wysłuchać.
Japoto: „Japoto”
Luna, Wrocław 2010
http://luna.pl/
©Bartosz Domagała