Tamara Raven „A few of my favorite”

Bartosz Domagała
Bartosz Domagała
Kategoria album muzyczny · 12 listopada 2010

„A few of my favorite” to jeden z tych albumów z słuchania którego można czerpać niekończącą się przyjemność i wciąż odkrywać go na nowo.

 

Tamara Raven to artystka o wschodnich korzeniach, pochodząca z miejscowości Suchumi położonej nad wybrzeżem Morza Czarnego. Mimo młodego wieku lista jej dotychczasowych osiągnięć jest imponująca. Ukończyła prestiżowe moskiewskie konserwatorium w klasie skrzypiec, oraz Rosyjską Akademię Sztuki Teatralnej. Następnie rozpoczęła pracę jako śpiewaczka operowa oraz koncertowała w wielu zakątkach świata, między innymi z orkiestrą Jazz Band Sochi. Mimo klasycznego wykształcenia jej największą miłością wciąż pozostawała muzyka jazzowa. W końcu wraz z udziałem świetnych polskich jazzmanów zdecydowała się zrealizować projekt zatytułowany „A few of my favorite” na którym przedstawiła swoje, unikatowe interpretacje dobrze znanych wszystkich entuzjastom jazzu standardów tegoż gatunku.

 

W dobie popularność tak zwanych songbooków i setek płyt zawierających wciąż ten sam repertuar, propozycja taka mogła by przejść zupełnie bez echa. Jednak w przypadku Tamary rzecz ma się zupełnie inaczej i chyba wręcz niemożliwe jest to, aby oprzeć się urokowi tej damy i nie sięgnąć po ten album. Artystka oprócz rewelacyjnego warsztatu wokalnego oraz niesztampowej barwy głosu,  posiada niesłychany magnetyzm oraz charyzmę. Tembr jej głosu przywodzi mi na myśl takie ikony jazzowej wokalistyki jak Billy Holiday czy Sarah Vaughan, jednak mimo tych skojarzeń Tamara jest po prostu autentyczna w każdej swojej frazie i jest artystką w pełnym tego słowa znaczeniu.

 

„A few of my favorite” to jeden z tych albumów z słuchania którego można czerpać niekończącą się przyjemność i wciąż odkrywać go na nowo. Jednak to nadal nie wszystkie atuty tego wydawnictwa. Grzechem było by nie wspomnieć o towarzyszącym artystce zespole, którego obecność daje się niejednokrotnie usłyszeć. Genialny akompaniament, ale także godne największych pochwał partie solowe każdego z muzyków są tu na porządku dziennym. Nie ma tu jednak mowy o efekciarstwie i nazbyt ekspansywnej wirtuozerii. Wszystkie elementy tej muzycznej układanki idealnie do siebie pasują i tworzą integralną całość, którą najlepiej wysłuchać od początku do końca. Zaś najbardziej wyróżniającymi muzykami wydają się być saksofonista Mariusz Kozłowski oraz pianista Piotr Sawicki.

 

Album „A few of my favorite” kryje w sobie także kilka niespodzianek. Pośród klasycznych tematów takich jak „Moon River” czy „That Old Devil Called Love” , artystka przemyciła kompozycję znacznie wykraczające poza ramy muzyki jazzowej. Jakież było me zdziwienie , gdy śledząc listę utworów znalazłem na niej kompozycję Venus grupy The Shocinkg Blue, spopularyzowaną na przełomie lat 80 i 90. Jeszcze większym zaskoczeniem niż sam utwór okazało się jego wykonanie. Rewelacyjny ujazzowiony aranż brzmi niesłychanie świeżo i zjawiskowo. Świetne solo saksofonu i wprost obłędna wokaliza Tamary rzuci na kolana każdego słuchacza, nawet nie obcującego na co dzień z tego typu dźwiękami.

W bardziej poważnych kompozycjach Tamara jawi się nam jako artystka świadoma swojego głosu. Mam wrażenie jakby aptekarską miarą ważyła każdą wyśpiewywaną frazę. Co słychać w „Round Midnight”, kompozycji Theloniusa Monka czy innym klasyku „My one and only love”. Jednak liryczne usposobienie to tylko jedna z jej artystycznych twarzy. Kolejną ukazuje nam już po chwili w niesłychanie dynamicznym i brawurowym wykonaniu kompozycji Richarda Rodgersa „My favorite things”. To tylko upewnia mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z wokalistką, która właśnie rozpoczyna artystyczną drogę pełną sukcesów. Wieńcząca utwór szaleńcza wokaliza to jakby ostrzeżenie dla wszystkich ewentualnych niedowiarków, którzy jeszcze jakimś dziwnym trafem nie ulegli jej czarowi. Album zamyka jeden z najdoskonalszych standardów polskiej muzyki rozrywkowej. „Jej portret”, kompozycja Włodzimierza Nahornego to cudowny, leniwie snujący się z głośników jazz walc. Stonowany akompaniament pozwala zasłuchać się w to, jak wspaniale temat ten zinterpretowała artystka. Jej wyborne wokalne frazy z operową ornamentyką wieńczą ten rewelacyjny album, a chciało by się wciąż więcej i więcej. 

 

To co każe mi wystawić tej płycie pozytywną ocenę to fakt, iż album ten pozbawiony jest jakichkolwiek kompleksów, co jest częstym zdarzeniem w przypadku debiutu. Tamara Raven ma jasno sprecyzowane artystyczne cele, a co więcej ma dokładnie wyznaczoną drogę do tego aby je osiągnąć. Oby kolejnym krokiem była autorska płyta artystki, na którą już dziś czekam z niecierpliwością.  

 

Bartosz Domagała

 

Wydawnictwo: Whbureau

Data premiery: Lipiec 2010

 

www.tamararaven.com