Album „Dziewczyny z sąsiedztwa”, debiut zespołu „Dziewczyny” to o zbiór 11 dobrze napisanych melodii, które urzekają swoją lekkością i energią.
Polska to kraj nieprzeciętnie zdolnych muzyków oraz świetnych kompozytorów, a zarazem kraj najbardziej płytkiej i banalnej muzyki popularnej. Na palcach jednej ręki wyliczyć można ambitne projekty, które przebiły się do mediów i trafiły do szerszego grona odbiorców. Zespół Dziewczyny to projekt, któremu nie brak wspomnianych ambicji, ale jest to zarazem propozycja rozrywkowa w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. Po pierwszym przesłuchaniu interesującym wydaje się fakt, że owa grupa gra zupełnie akustycznie, a w dodatku korzysta z obcych dla uszu polskiego słuchacza instrumentów (np. banjo). To co również może wydać się niecodziennym, jest skład zespołu. Ich znakiem rozpoznawczym są dwie wokalistki, tytułowe dziewczyny, rzecz jasna. Wszystkie kompozycje zaśpiewane są przez obie panie, które świetnie się uzupełniają tworząc efektowne wokalne harmonie.
Album „Dziewczyny z sąsiedztwa” to o zbiór 11 dobrze napisanych melodii, które urzekają swoją lekkością i energią. Stylistycznie zespół oscyluje w kręgu retro popu, lecz odnajdziemy tu także nawiązania do takich gatunków jak bluegrass, dixie czy ska. Album praktycznie cały czas trzyma słuchacza w napięciu, a momentami potrafi zaskoczyć i wywołać na twarzy szeroki uśmiech. Pośród wszystkich zarejestrowanych utworów na szczególną uwagę zasługują te wymienione poniżej, którymi Dziewczyny udowadniają swoją unikatowość.
Kompozycję „Wybacz chłopcze” rozpoczyna prosta wokaliza, która już po chwili bez problemu podchwyci każdy słuchacz. Groovowe granie w zwrotkach świetnie kontrastuje z „rockowym” na tyle na ile to możliwe w akustycznym składzie, refrenem. Genialnie i zadziornie zagrany i zaśpiewany utwór, który rozkręca się z każdym kolejnym taktem, by w końcu eksplodować z ogromną siłą. Jednak to tak naprawdę dopiero początek miłych niespodzianek od „dziewczyn z sąsiedztwa”. Przepiękna ballada „Nigdy” to cudowny mariaż aksamitnie brzmiących partii wokalnych z delikatnie kołyszącym pulsem bossa novy. Wszystko to podane zostało tak lekko i delikatnie, że w powietrzu aż czuć obecność wielkiego Atonio Carlosa Jobima. Zaś delikatnie szemrzący w tle bezprogowy bas pieści uszy słuchacza cudownymi, leniwie przeciąganymi dwudźwiękami.
Dwie dobre kompozycje na albumie to średnia większości polskich albumów, jednak nasze Dziewczyny nawet przez chwilę nie myślą o zwolnieniu tempa. Już po chwili serwują nam chyba najciekawszy z utworów na albumie. Kompozycja „A gdyby tak” to dowód na to, że cztery minuty to naprawdę wystarczająca ilość czasu, aby zmieścić w nich świetną melodię, dobry aranż oraz niebanalny tekst. W kwestii tekstów warto wspomnieć o tym, że mimo iż większość z nich nawiązuje głównie do relacji damsko-męskich to nie czyni tego w sposób boleśnie bezpośredni, do czego zdążyło już przyzwyczaić nas spore grono polskich artystów. Na albumie znalazły się także dwa utwory z którymi Dziewczyny brały udział w opolskim konkursie premier oraz eliminacjach do Eurowizji 2010 („Chimera” oraz „Cash box”).
Z pewnością recenzowany tu album nie zrewolucjonizuje polskiego przemysłu muzycznego oraz nie uleczy skażonych komercją przez mass media gustów większości odbiorców. Jednak Dziewczyny pokazały, że nagranie świetnej płyty nie jest zależne od dobrego studia czy kontraktu z topową wytwórnią, lecz to raczej chęć oderwania się na chwilę od banału i zrobienie czegoś w zgodzie z samym sobą.
Bartosz Domagała