Planeta Klaxons

Ewa Oleszczuk
Ewa Oleszczuk
Kategoria album muzyczny · 7 września 2010

Przy tej muzyce trudno o spokój. Cypherspeed czy Flashover to żywy, rozbiegany rytm, jak w zręcznościówkach, gdzie liczy się szybkość i spryt, a zabawa, początkowo prosta, wznosi się na kolejne poziomy i podnosi ciśnienie.

Są rzeczy, które się nie starzeją, jak gry kosmiczne typu Asteroids. Przy pomocy klawiatury: strzałek i spacji, każdy ma szansę podbić świat. Klaxons robią to dzięki mieszance wybuchowej - w jej skład wchodzi: skandowanie, mienienie się, refleks. To dopiero nieziemska atmosfera.

 

Drugi album brytyjskiej grupy Sufring the Void, z 23 sierpnia, to dziesięć dynamicznych kawałków, utrzymanych w bliskiej debiutowi stylistyce. Już pierwszy utwór Echoes zdaje się zawierać wszystko co najlepsze z ich pierwszej płyty: nakładanie się dźwięków i głosów, jak półprzezroczystych warstw, negatywów, z których każdy jest jednocześnie osobnym obrazkiem, jak i kluczem do pozostałych. Klaxons wywołują dreszcze, spięcia elektryczne, duchy i zdjęcia z innych planet.

 

Przy tej muzyce trudno o spokój. Cypherspeed czy Flashover to żywy, rozbiegany rytm, jak w zręcznościówkach, gdzie liczy się szybkość i spryt, a zabawa, początkowo prosta, wznosi się na kolejne poziomy i podnosi ciśnienie. Zespół wdzięcznie (a może: dźwięcznie?) hałasuje, łącząc rock i muzykę elektroniczną, wpisując się w gatunek zwany new rave. I, faktycznie, jest w tym nowość, a nawet – wizja przyszłości: odliczanie do wystrzelenia rakiety, podróż przez galaktykę, lądowanie na Księżycu i Wenus. Klaxons to jak wszystkie te sceny w filmach science-fiction, kiedy statek kosmiczny z łoskotem przecina próżnię, a my dowiadujemy się od kogoś, kto lepiej przyłożył się do fizyki, że dźwięk w tej konkretnej przestrzeni jest niemożliwy. Po namyśle dochodzimy do wniosku, że to drobne kłamstwo może być lepsze niż cisza. Za Klaxons, jak za tą ostatnią właśnie, można się stęsknić.

 

Teksty, choćby w utworze The Same Space, nie traktują tylko o tym, co fantastyczne. Przestrzeń jest tu i powierzchnią pokoju, i tym, co wypracowujemy między sobą. Valley of the Calm Trees przypomina, że podróż do obcych krain to również zagłębienie się w siebie. Inny, sztuczny świat może być dzisiaj na wyciągnięcie ręki, ale czy na pewno warto rezygnować z tego tutaj, wymagającego nieco więcej wysiłku? Pielęgnować wyobraźnię, poszerzyć horyzont, nie dać się uwieść tej oczywistej linii, którą przed nami kreślą – zdaje się zalecać Klaxons.

 

Tak jak dźwięk ma swoją przyczynę i historię, tak ma je każdy z nas. Szukanie sensu życia czy też rozgryzienie instrukcji obsługi nowej pralki, to nieprosta rzecz, przy tym najczęściej pozbawiona kierunkowskazów. Wszystkim nam grozi to samo nieprzyjemne uczucie, że oto, mimo tylu naszych wysiłków, znaleźliśmy się w próżni. Z Klaxons robi się tam całkiem znośnie.