Bardzo dużo płyt wydanych przez grupę to zapis koncertowy, nagranie powstałe w ramach jakiejś elektronicznej (najczęściej cyklicznej) imprezy.
Redshift to dość nietypowy zespół. I nie chodzi tu tylko o muzykę jaką tworzy i w jaki sposób prezentuje. Bardzo dużo płyt wydanych przez grupę to zapis koncertowy, nagranie powstałe w ramach jakiejś elektronicznej (najczęściej cyklicznej) imprezy. Stwarza to dziwne wrażenie, że tylko pod takim pretekstem muzycy są w stanie spotkać się i stworzyć coś wspólnego. Mimo, że takie okazje do częstych nie należą, artyści nie mają problemów z właściwą współpracą. Zawsze czymś pozytywnym zaskoczą. Nie inaczej jest z płytą pt. „Toll”.
Materiał zgromadzony na krążku powstał na E-Live Festival w Eidhoven w październiku 2004r. Wydany został zaś w 2006r. Płytę rozpoczynają, stopniowo narastające, mięsiste sekwencje, okraszone barwami pianina i … organów Hammonda („Stuka”). Dynamika w rockowym duchu, ale utrzymana w stylistyce klasycznej muzyki elektronicznej (tzw. rock elektroniczny). Po takim ładunku emocji następuje wyciszone i mniej mroczne, niemal melancholijne, uspokojenie w postaci „Cast Down”. Nie jest nam jednak dane długo odpoczywać. Pojawia się „Glide” ze swoim nieco natrętnym, pulsacyjnym rytmem, a po nim ambientowo - minimalistyczny, lekko dysharmoniczny „Rock”. Całość wieńczy klasyczny („berliński”) w swoim wydźwięku, sekwencyjny „Toll”. Aranżacja kompozycji bez zarzutu (jak zawsze w przypadku Redshift). Jedyne odczucie, że mamy do czynienia z koncertem, to początkowy „szum” widowni i końcowa owacja. Nie jest to do końca naturalne (powinny być słyszalne odgłosy w tle, szczególnie przy spokojniejszych utworach), ale dość często spotykane w przypadku oficjalnych płyt koncertowych z kręgu muzyki elektronicznej (dźwięk jest nagrywany bezpośrednio z miksera-konsoli). Nic, tylko delektować się.
Co można powiedzieć tytułem podsumowania? „Toll” to ekspresyjna dawka muzyki mocno osadzonej w klimatach tzw. rocka elektronicznego (lata 70-te XX wieku). Nie jest to muzyka dla wszystkich. Z pewnością docenią ją koneserzy, ale nie oznacza to, że inni słuchacze nie powinni po nią sięgać. Wręcz przeciwnie. Mogą być nawet zaskoczeni, co można wykrzesać z nie młodych już (niemal muzealnych) instrumentów elektronicznych jakimi posługuje się Redshift.