Gdybym nie znał klimatu w Polsce pomyślałbym, że to płyta z dalekiej północy.
Zagranicznemu słuchaczowi tylko szeleszczące dźwięki mogą zdradzić słowiańskie pochodzenie trzech niesamowitych wokali. Potrafię sobie wyobrazić jego zdziwienie, gdy dowiaduje się, że to nie okolice Rejkiawiku, a Głogowa wydały nową płytę Trzy dni później. Zespół został założony w 2000 roku przez Joannę Piwowar, Martę Piwowar oraz Martę Groffik- Merchel to właśnie owe zaskakujące wokale. Poza tym w skład zespołu wchodzą jeszcze instrumentaliści Paweł Odorowicz odpowiedzialny za smyczki oraz Krzysztof Łochowicz na gitarze.
"Gdybym" to niemal w całości hołd złożony poezji Bolesława Leśmiana. Na szczęście nie znalazły się na niej oklepane kompozycje, a wyszukane smaczki przyprawione muzyką skomponowaną przez Joannę Piwowar. Wyjątkiem jest utwór "Ja nie chcę spać" z tekstem Osieckiej i muzyką Komedy. Nie burzy on wcale struktury płyty. Umieszczony pod koniec delikatnie przygotowuje do opuszczenia świata Leśmiana.
Wrażenie zimna bierze się z nikłego instrumentarium nieustannie zajmującego drugi, a czasem nawet trzeci dźwiękowy plan. Płyta "Gdybym" to w całości wokalny majstersztyk. Trzy dni później pokazuje, że nadal można śpiewać i głosem stworzyć wszystko co współcześni producenci próbują podrobić technologicznymi efektami, jarmarcznymi sztuczkami i komputerową korekcją. Wracają do pierwotnej idei piosenek i śpiewu w ogóle gdzie to właśnie wokal odrywał decydująca rolę, a instrumenty służyły tylko do akompaniamentu. To jakby pierwotna forma muzyki przeniesiona na wyższy poziom. Stąd za pewne kolejne skojarzenie z zespołami z dalekiej północy. Oni też tworzą za pomocą podstawowych instrumentów i właśnie wokalizą budują całą piękną muzyczną przestrzeń.
Na trzy dni później co chwilę można trafić na niesamowite momenty gdzie słychać tylko wokal, ale tak potężny, bo potrójny, że nawet nie czuję się braku instrumentów. Dopiero gdy te wchodzą okazuje się, że może być coś poza idealnym śpiewem. Na przykład w tytułowym "Gdybym" trzeba naprawdę skoncentrować się by przeskoczyć od pierwszego, wokalnego planu i przyswoić to co dzieję się znacznie dalej. Co ciekawe w tym naturalnym środowisku prześlizgują się zupełnie niezauważalnie nowoczesne stwory z sampli i elektroniki dodając bajecznego wymiaru piosenkom. Jak w "Tajemnicy".
Skoro już piszę o utworach to jeszcze "Szewczyk", z niesamowitym tekstem zasługuję na szczególną uwagę. Ta piękna ballada zaśpiewana została tak, że za każdym razem ściska gardło i nie puszcza aż do ostatniego dźwięku.
Cała płyta także nie daje wytchnienia. Dziewczyny nie pozwalają by stała się tłem. Bo jak rozmawiać gdy ktoś inny mówi. Tym bardziej gdy śpiewa. Szczególnie gdy śpiewa tak pięknie.