Tam gdzie tańczą Wiły, tam gdzie Licho po dnie chodzi.
Doczekaliśmy się wreszcie debiutanckiego albumu Żywiołaka. Zespół zaistniał dzięki świetnym koncertom, na których pokazał czadowe oblicze folku. Muzycy garściami czerpią z melodii i podań ludowych, ale nadają im współczesne oblicze. Płytę wydali po 3 latach istnienia, rok po mini albumie „Muzyka psychodelicznej świtezianki". Głosem zespołu jest Izabella Byra i Anna Piotrowska. Łączą one śpiew współczesny z archaicznym białym - techniką powszechną kiedyś na wsi, a dziś niemal egzotyczną. Towarzyszy im ciekawe instrumentarium. Robert Jaworski odpowiada głównie za lirę korbową, altówkę, fidel renesansową, lutnię i jej przodka oud. Robert Wasilewsk zajmuje się gitarą basową, elektryczną oraz drugą lutnią, a Maciek Łabudzki barabanem i perkusjonaliami.
Bardzo ucieszyłem się z ukazania „Nowej Ex-Tradycji". Jest to płyta ważna, ponieważ w Polsce brakuje zespołów mających jakiekolwiek pojęcie o kulturze muzycznej swojego kraju. Żywiołak nie naśladuje zamorskich brzmień, nie stara się śpiewać łamaną angielszczyzną. Sięga do korzeni okraszając je rockową ekspresją i to już jest wystarczająco nietypowe. Ludowe motywy znajdziemy w chwytliwych „Wiłach", mrocznej „Balladzie o głupim Wiesławie", czy dzikiej „Feminie". Pojawiają się też dwie tradycyjne pieśni ukraińskie „Ой А На Яна Купала" i „Ой Ти, Петре, Петре" pokazujące piękno śpiewu białego.
Płyta dość szybko wpada w ucho, choć jest oryginalna. Znajdziemy na niej specyficzną transowość muzyki tradycyjnej. Ma ona pełen napięcia mistyczny charakter. Możemy poczuć się jak w dzikim lesie. Usłyszeć w nim lament zgubionej duszy. Wątki takie pomijała socjalistyczna Cepelia - „ludowa w formie, socjalistyczna w treści", jak pragnął widzieć kulturę Stalin. Drugie oblicze zespołu jest pełne energii - od tej strony dali się poznać na koncertach. Przy niektórych piosenkach można swobodnie podrygiwać, ale przy szybszych nie ma wyjścia - musi być pogo. Żywiołak robi to wszystko przy pomocy tradycyjnych instrumentów. Wspomagają je współczesne wynalazki tj. gitara basowa, czy efekty brzmieniowe. Dobrym przykładem jest lira korbowa na gitarowym przesterze w „Feminie" oraz dalekie przestrzenie w „Ой А На Яна Купала". Tworzy to wszystko atmosferę odległych wieków, kiedy to pracy ludzkiej fantazji nie zakłócało światło żarówek ani odkrycia z pola nauk przyrodniczych. Ludzie żyli zgodnie z rytmem natury, a tajemnicze zjawiska tłumaczyli obecnością sił nadprzyrodzonych. Wsłuchując się w słowa piosenek możemy poznać część tej demonologii słowiańskiej. Przejawia się ona w historiach o nęcących ofiary „Wiłach" i „Latawcach", upiornej „Psychotece" czy obrzędach „Czarnodzielnicy".
Niestety nie ma róży bez kolców. Utwory są świetne, ale dużo spokojniejsze niż podczas koncertów. Czegoś mi w nich brakuje. Może to jednak kwestia przyzwyczajenia. W zasadzie jedynym, co mi się na płycie nie podoba, jest przesłanie utworu „Żywiołak". Brzmi jak manifest z powracającym stwierdzeniem: „przestępca, alkoholik, Polak-katolik". Poganie pili na umór, a zabijanie wrogów było dla nich czymś naturalnym. Przywołanie ich wierzeń jest ciekawe, ale odcinanie się od chrześcijaństwa mnie nie przekonuje. Rozpowszechniało się ono przecież stopniowo i wchłonęło wiele ze słowiańskich obyczajów, co widać choćby podczas nadciągającej Wielkanocy. Nagrodą za przyjęcie nowej wiary był dostęp do osiągnięć cywilizacji zachodniej. Usprawniły one działanie państwa Piastów, co ułatwiło ekspansję na wschód, która później już nigdy nie nastąpiła. Warto o tym pamiętać i warto poznać tę płytę.