Cafe Luna – Brazylijska podróż

Dominik
Dominik
Kategoria album muzyczny · 10 lipca 2008

Zaczęło się lato! Wybieracie się gdzieś dalej? Gdzieś bliżej? A może tak "Brazylijska podróż"?

Nareszcie wakacje, urlop czy jakkolwiek inaczej nazwany czas, który nie jest tym "zwykłym czasem" zajmującym resztę, zazwyczaj zimną, roku. Nawet pomiędzy strugami deszczu widać, że wszystko na około żyje, pulsuje tanecznym rytmem. Należałoby zmienić otoczenie  z depresyjnych dronowych dźwięków na coś weselszego. Głośnikom i słuchawkom też należy się odpoczynek od komplikowanych gitarowych struktur. Najgorsze, że lato przychodzi zawsze zbyt nagle by wcześniej przygotować i zgromadzić odpowiednią ilość letniej muzyki. Jak znaleźć coś na szybko? Latynoska muzyka zawsze doskonale wpisze się w wakacyjny klimat na każdej szerokości geograficznej, ale przecież to całkowity inny muzyczny wszechświat. Łatwiej przebrnąć przez brazylijską dżunglę niż poruszać się w egzotycznie brzmiących stylach i konwencjach artystów którzy wydali po kilkanaście płyt i ciągle nagrywają. To może jakaś składanka?

 

Może "Cafe Luna - Brazylijska podróż", skoro już jesteśmy przy południowoamerykańskich klimatach? Płyta pojawiła się kilka dni temu w sklepach i już pierwszego dnia zagościła na honorowych miejscach na wystawach Empików i innych sklepów muzycznych. Nic w tym dziwnego, bo co innego można polecać na niedawno rozpoczęte kilka tygodni tak bardzo wyczekiwanego ciepła.
Pierwszy jest leniwy dźwięk gitary i rozleniwiające "Na na na" w wykonaniu Vanessy da Mata. "Anida bem" musiał znaleźć się na początku płyty. Podczas pierwszego odsłuchania jest niezbędny do wprowadzenia się w odpowiedni nastrój odprężenia. Z granicy letargu wyrywa "Tem Que Valer" będący drumm'n'bassową mieszanką brazylijskich rytmów i żywiołowego żeńskiego vocalu. Następna jest Cibelle z już znacznie bardziej klasyczną bossa novą. Wszystkie kolejne utwory opierają się na tym ciągłym zróżnicowaniu. Skutkuje to bardzo dynamicznym odczuwaniem wszystkich szybszych melodii i nagłym odprężeniem w momencie spokojniejszych, czasem niemal swingowych kompozycji. Tak, swingowych, a to tylko jeden z wielu gatunków których mariaż z brazylijską duszą usłyszeć można w "Brazylijskiej podróży". Mamy też lounge, jazzujące fragmenty i utwór urodzonego w Serbii jednego z najbardziej prominentnych producentów brazylijskiej muzyki Suby.  Poza zupełnie nieznanymi artystami pojawiają się takie gwiazdy jak Bebel Gilberto (której ostatnia płyta została wyprodukowana właśnie pod opieką Suby).
Interesującym zabiegiem wydawców było też zamieszczenie aż trzech duetów na płycie. Bardzo romantycznie przeplatające się głosy, na późne wieczory przy kolorowych drinkach. Koniecznie z palemkami!

 

Kompilacje różnych artystów mają tą zaletę, że można posługiwać się nimi jak skrótami twórczości, wstępnie spreparowanymi odnośnikami do artystów, którzy na co dzień nie docierają do nas z radia czy telewizji. Naprawdę warto potraktować "Brazylijską podróż" jak mapę tego egzotycznego świata. Posłuchać i wybrać swoją własną trasę zgodną z indywidualną wrażliwością.  Jeśli na tak odległe podróżne nie mamy czasu wystarczy tylko ta płyta by poczuć choć przez chwilę gorące brazylijskie słońce.