To jedna z tych płyt, które powalają pierwszym utworem i do ostatniego dźwięku nie pozwalają się podnieść. Jak w kreskówkach zostałem przygnieciony fortepianem i aż do ostatniego utworu nie wydostałem się spod niego.
Po raz pierwszy Anthonego Hegarty usłyszałem na płycie CocoRosie „Noahs Ark" w utworze „Beautiful Boys". Długo zastanawiałem się do kogo należy ten androginiczny głos. Dopiero w filmie dokumentalnym o pewnym zjawisku jakim jest ruch „New Weird America" usłyszałem pierwszy jego utwór. Od tego momentu wiedziałem, że muszę poznać muzykę tej fascynującej osobowości. Swoim debiutanckim albumem przedstawia się światu nazywając go tak samo jak swój zespół - „Anthony and the Johsons".
To jedna z tych płyt, które powalają pierwszym utworem i do ostatniego dźwięku nie pozwalają się podnieść. Jak w kreskówkach zostałem przygnieciony fortepianem i aż do ostatniego utworu nie wydostałem się spod niego. Fortepian jest najważniejszym instrumentem na całej płycie. Wszystkie inne instrumenty stają się dodatkiem, upiększeniem, dopełnieniem do całości kompozycji. Natomiast cała warstwa dźwiękowa jest otuliną dla oryginalnego głosu Anthonego doskonale współgrającego z melancholią tekstów.
Czasem jest to desperackie wołanie o miłość innym razem wycie z tęsknoty. Wszystkie słowa są przepełnione uczuciami, wprost pękają od nich wydobywając się z głośników. Nawet gdy metrum sugeruje radość choćby w „Hitler in My Heart" wszystkie inne bez pardonu wplątują się w każdą nutę. Miażdżące akordy i patetyczne fragmenty w „Twilight" utrzymują konsystencje płyty - pięknego dzieła przyprawionego łzami. Momentami mogą nasunąć się skojarzenia z zespołem Dresden Dolls. Chociaż pojedyncze takty pozwalają na taki tok myślenia jest to zupełnie inna muzyka. Melodie pozbawione są kabaretowego klimatu przec co są bardziej intymne. Jakby Anthony wpuszczał nas słuchaczy przez ranę w swoim sercu i oprowadzał po wszystkich zakamarkach. Wspomniany fortepian nadaje się idealnie na takiego nierzeczywistego przewodnika.
Podróż przez wszystkie historie zawarte w albumie nie kończy się po przebyciu wszystkich dziewięciu historii. Wtedy nawet się nie zaczyna. To jedynie moment wyznaczania trasy gdy siadasz z mapą i znajdujesz miejsca które chciałbyś naprawdę poznać. Od tego momentu można zacząć poznawać wszystkie teksty. Odnajdywać zaskakującą rozkosz bólu i zachwycające łzy. Wrażliwość Anthonego prowadzi krętą ścieżką w głąb duszy nawet „Deeper Than Love". Muzyka też skrywa swoje tajemnice. Po miesiącach słuchania w najmniej spodziewanym momencie można natknąć się na partię która wcześniej milion razy przemykała nie zauważona, a teraz nadaje nowy smak całej kompozycji.
Pierwsza płyta Anthony and the Johsons jest wydawnictwem wyznaczającym bardzo ciekawy kierunek poszukiwań muzycznych różnych artystów, w szczególności samego Anthonego. Z takimi pokładami wrażliwości może jeszcze przez wiele lat tworzyć muzykę prawdziwą, która po sama za siebie mówi, że jest szczera, wydobywa się prosto z serca. Właśnie o taką muzykę chodzi prawdziwym artystom.