CocoRosie - Noah's Ark

Dominik
Dominik
Kategoria album muzyczny · 8 czerwca 2007

Gdyby tak zebrać swoje ulubione zabawki z dzieciństwa, wszystkie zasłyszane kołysanki nucone nad łóżeczkiem przez mniej lub bardziej znane „ciocie”. Do tego wszystkiego dodać niekończące się kocie spacery i odrobinę nocnej elektroniki otrzymalibyśmy płytę CocoRosie.

„Noah’a Ark” to druga płyta miauczących sióstr Casady. Dziewczęta pośród całego muzycznego chaosu panującego obecnie na świecie odnalazły swój własny kawałek rzeczywistości. Bardzo odległy od obszarów zainteresowania mediów czy innych opiniotwórczych źródeł. Za pomocą kilku instrumentów budują bardzo intymny nastrój. Pierwsze zetknięcie z płytą można porównać jedynie do długiej sesji z mruczącym kociakiem na kolanach. Stan odprężenia i zadowolenia.

CocoRosie udało się stworzyć utwory które nie mają swojego odpowiednika w żadnym ze znanych nurtów muzycznych. Są prawdziwymi unikatami. Nawet ciężko doszukiwać się inspiracji. Ich styl jest od razu rozpoznawalny.

Zamiast wykorzystywać drogie syntezatory i samplery użyto dźwięków wydawanych przez proste dziecięce zabawki. Utwory to proste ballady śpiewane przy akompaniamencie fortepianu. Udowadniają, że do stworzenia prawdziwie pięknych utworów zbędne są wyrafinowane ozdobniki i melodyjne zawijasy. Stawiają na prostotę trafiającą bezpośrednio do serca.

Jedyną frywolnością na jaką sobie pozwolono jest język francuski pojawiający się w kilku piosenkach. Gdzie, tak jak w „The Sea Is Calm”, przeplata się z angielskim. Nie można nie wspomnieć o pojawieniu się Antonego z Antony and the Johnsons w genialnym utworze „Beautiful Boys”. Moim zdaniem, jednej z najlepszych [chociaż jakiekolwiek wartościowanie jest bezcelowe] kompozycji na płycie.

„Noah’a Ark” jest płytą nietuzinkową, stanowiącą nową jakość. Absolutnie nie do zaszufladkowania. Chociażby z tego powodu warto po nią sięgnąć. Wnosi tyle do świata muzyki ile jeden mały kot do życia całego domu.