Wyjście z-mroku

Jarek
Jarek
Kategoria album muzyczny · 11 kwietnia 2007

Najgorętszy zespół początku 2007 roku na Wyspach. Niektórzy mówią też, że najgorszy. No cóż...Płyta nazywa się "Take to the Skies", wolę żeby została na Ziemi, szkoda by było ją stracić.

Nie jest łatwo zanurzyć się w muzyce Enter Shikari. Jeszcze trudniej jest znaleźć jakiś punkt odniesienia, do czegoś porównać, z czymś skojarzyć. Ale tego chyba nikt nie potrzebuje. Muzyka jest jaka jest. I pewnie jej z tym dobrze. Mnie z nią też.

Dotąd mogliśmy znać ich ewentualnie z EP-ek wydawanych w 2004 i 2005 roku, teraz wydali całą płytę nazwaną "Take to the Skies". No i oczywiście wystawili się na szyderstwa. Nie brakuje zadowolonych z tego, że znowu komuś się(w mniemaniu szyderców) nie udało. Kto ma większy problem z taką postawą? Na pewno nie Enter Shikari.

Płyta zaczyna się trochę jak jakieś Dead Can Dance lub coś w tym stylu, później na szczęście jest tak jak powinno. Można ogólnie powiedzieć, że mocne, nawet nie tyle hardcore'owe co metalowe granie przetykane dźwiękami trance'owymi. Czy ktoś tak grał wcześniej? Podobno Klaxons i Rancid. A na serio? No właśnie, Enter Shikari jakby kopią w drzwi, zobaczymy czy ktoś się przez nie wsunie do środka.

Płyta jest skonstruowana wg trochę dziwnej metody, tzn. niby 17 kawałków, ale aż 6 to takie krótkie przerywniki elektroniczne. Tyle, że nie warto wychodzić do kuchni, bo cały czas się dzieje. Wśród utworów zasadniczych mamy niby prosty schemat, znany już z singli "Sorry, You're Not a Winner" czy "Anything Can Happen in the Next Half Hour", czyli zabawa syntezatorem, później wchodzą gitary, walą całą ich ścianą i znowu zwolnienie. Jeszcze raz- do góry, szybko, mocno i zwalniamy i w dół... Ale jest w tym coś, co przyciąga. Zresztą np. mój ulubiony "Labyrinth" brzmi trochę inaczej-od razu mocno, a później już prawie do końca. Do tego wokal zwykły, rockowy, mieszany z growlem.

Chyba słabszą stroną mimo wszystko są teksty. Poruszają się wokół tematów właściwych raczej zespołom metalowym, o śmierci, mroku no i trochę wyznań na tym tle. Trudno mi uwierzyć, że to naprawdę to, co zajmuje tych facetów. Jednak nie mówimy tu o grafomanii, po prostu tematy trochę sztampowe. Łatwo ich oczywiście zaklasyfikować jako zespół "emo", bo taka moda, ale fani emo powinni o tym zapomnieć, nie okazało się, że na scenie emo pojawił się wreszcie ktoś poważny. Enter Shikari nie są ani emo ani hc ani death metal ani trance. Są po prostu Enter Shikari, osiągnęli to o czym marzy wielu bardziej od nich znanych-wymknęli się szufladom.Oto i wielki krok do spełnienia. Do tego warto zaznaczyć, że wydali tą płytę w swojej wytwórni, specjalnie do tego celu założonej. A mimo to plasują się całkiem wysoko na brytyjskich listach przebojów.

Być może jest tak, że wyprzedzili trochę epokę i dlatego często są negatywnie odbierani. A być może po prostu nie każdemu odpowiada stylistyka. Jednak wielu, tak jak ja zakochało się w tej muzyce. Jeśli nie boicie sie spróbować tego dziwadła z St. Albans polecam gorąco, bo gdy pojawią się kolejne zespoły grające jak oni to może być za późno, żeby powiedzieć "zawsze Tego(jeszcze nie wiemy czego) słuchałam(em)":)