Norah Jones - Not Too Late

Dominik
Dominik
Kategoria album muzyczny · 20 lutego 2007

Najtrudniejszym problemem podczas pisania recenzji płyty Nory Jones jest zakwalifikowanie jej do któregoś z nurtów muzycznych. Zestawienie i aranżacja utworów pozwala jej na przeskakiwanie pomiędzy szufladkami styli. Nie są to dalekie skoki, jednak zgrabnym ruchem konika szachowego wymyka się jednoznacznej ocenie.

Większość sklepów muzycznych umieści jej album w dziale „jazz” zaraz obok Milesa Davisa czy innych wielkich. Gdyby nie jarzące się top listy potencjalni przypadkowi klienci spędzili by długie godziny na poszukiwaniach odpowiedniego prezentu dla przedstawiciela dojrzałego pokolenia. Nie będę odkrywcą zauważając, że tak wielki sukces poprzednich płyt zawdzięcza właśnie osobom które „trochę mniej” załapały się na boom technologiczny. Pamiętają jeszcze winylowe płyty i ulubioną muzykę trzymają na krążkach CD zamiast pobrać z jakiejkolwiek sieci P2P. Kupując płyty nabijają statystyki. Nie dziwi więc fakt, że pierwszy album Nory rozszedł się w 18 milionach kopii, natomiast drugi stał się najlepiej sprzedającym się albumem w historii wytwórni Blue Note Records.

Dla mnie jednak to pop. Jednak w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Muzyka której może posłuchać każdy i raczej mało prawdopodobne by znalazła zagorzałych przeciwników.

Budując swoją pozycję na rynku muzycznym [ podobno nieświadomie ] Nora Jones elegancko romansowała z wszystkimi pomału ginącymi, przynajmniej w zbiorowej świadomości, kierunkami muzycznymi. Mamy jazz, blues i country. Style do szpiku przesiąknięte amerykańskim duchem. Melodie które po prosty nie mogą się nie podobać. Idealne jako ciepłe i przytulne tło. Swoistą tapetę do rzeczywistości. Bardzo ciężko przesłuchać całą płytę w pełnym skupieniu. Za każdym razem pojawi jakiś rozpraszający impuls odrywający od albumu w mniej lub bardziej rzeczywiste rejony naszego życia.

Co więcej artyści tworzący eklektyczne płyty nie budzą mojego zaufania. Mimo, że style nie odchodzą daleko od siebie to nieuchronnie powraca myśl czy nie zostało to zrobione pod publiczność. Dużo zainteresowanych dużo sprzedanych płyt. Głos pani Jones brzmi tak autentycznie, że naprawdę ciężko doszukać się metalicznego szmeru maszyny do robienia pieniędzy.

Kiedy starałem się porównać „Not Too Late” z jej poprzednimi płytami zauważyłem dziwną zbieżność. Ostatnie utwory to nastrojowe ballady na mruczący głos i fortepian. Może to zbieg okoliczności. Jednak po takim utworze wyrywając się objęć abstrakcyjnych myśli nie sposób odnieść wrażenia, że właśnie przesłuchana płyta była czymś dobrym czy wręcz wyjątkowym.

Jednak jest coś co sprawia, że tak czy inaczej powraca się wieczorami do płyt Nory Jones. Tak jak przesiadywanie w ulubionym pokoju nawet jeśli nic szczególnego nie ma tam miejsca. „Not Too Late” jest takim ładny miejscem w którym każdy czuje się dobrze. Na naszej planecie jest ich wiele. Jednak my wybieramy się do tego najbliższego i najłatwiej dostępnego. Najwyraźniej teraz jest nim pokój z Norą Jones.