Radio Massacre International - WALKING ON THE SEA


Większość co bardziej zagorzałych fanów "szkoły berlińskiej" znając ten zespół twierdzi, że ich ostatnie dokonania są tylko kolejnym naśladownictwem (i to nawet samych siebie)...

Większość co bardziej zagorzałych fanów "szkoły berlińskiej" znając ten zespół twierdzi, że ich ostatnie dokonania są tylko kolejnym naśladownictwem (i to nawet samych siebie), do tego stopnia, że odnosi się nawet wrażenie, że grupa gra wręcz od niechcenia, wypuszczając na rynek (wymieniona w tytule płyta jest wydawnictwem własnym zespołu), bez żadnej selekcji, wszystko co wyjdzie spod klawiatur, pokręteł i gitary. Nie byłbym sobą, gdybym "nie stanął okoniem" na przekór takim twierdzeniom. Bo choć przyznaję rację, co do pewnej (zbyt natrętnej czasami) monotonii i niewątpliwych fascynacji elektronicznym rockiem z lat 70-tych ubiegłego wieku (co akurat uważam za pozytywny choć nadużywany nieco przejaw działalności), to nijak nie potrafię się zgodzić z wiejącą podobno z ostatnich płyt nudą. W moim skromnym mniemaniu tak nie jest.

Płytka, którą chce pokrótce opisać jest zbiorem kilku kompozycji (niektóre znane z poprzednich dokonań grupy), które zostały zaprezentowane na koncercie w Finlandii (styczeń 2004r.). "Walking on the Sea" w zasadzie nie różni się niczym szczególnym od poprzednich krążków zespołu. Te same środki wyrazu, ta sama charakterystyczna barwa prawie wszechobecnej gitary, zbliżona "berlińska" dynamika a nawet mały żart muzyczny (początek części V). Na pierwszy rzut ucha nic porywającego (płyta bliska jest "Upstairs Downstairs"). Jednakże tak jak kiedyś pisałem (przy okazji innej płyty zespołu) można ten krążek zakwalifikować jako kolejną część jakiejś długiej bliżej nieokreślonej opowieści. Takie "postawienie sprawy" powoduje, że następujące po sobie dźwiękowe odsłony (szczególnie mile zaskoczyła mnie IV część) zyskują nieco inny, bardziej interesujący, wyraz (niż mogłoby się to wydawać przy mniej zaangażowanym słuchaniu). Przy słuchaniu w zasadzie przeszkadzał mi tylko jeden fakt. Trudno powiedzieć czy pośpiech, czy też chęć jak najbardziej wiernego oddania atmosfery występu spowodowała, że zarejestrowany materiał charakteryzuje się dość nie dopracowanym montażem.

Nie zmuszam oczywiście nikogo do podzielenia moich poglądów :) "Walking on the Sea" nie jest żadnym arcydziełem. Zresztą nie oczekiwałem po tej płytce, że mnie czymś szczególnym zaskoczy. Może dlatego stawiam ją na równi z poprzednimi (nie jest ani gorsza, ani lepsza) dokonaniami zespołu..

El-Skwarka