Trzeba przyznać, że po ostatniej oficjalnej płycie M. Hertla "Plaże" z pewną niecierpliwością czekałem na następną w nadziei na powrót twórcy do klimatów sprzed wymienionego krążka.
Nowa produkcja pn. "Dźwięki nieba" sugerowała w jakimś sensie interesującą zawartość. Po zapoznaniu się z materiałem mam jednak mieszane uczucia.Płytka jest zbiorem tylko 5-ciu kompozycji ale w różnych wersjach. Gdyby jeszcze poszczególne odmiany były nieco bardziej wymieszane odbiór być może byłby przyjemniejszy. Niestety po obiecującym początku następują trzy serie po 3-4 wersje danej kompozycji. Taki zabieg powoduje moim zdaniem pewne uczucie znużenia. Wprawdzie niektóre wariacje są stosunkowo interesujące (np. "Ptaki - odcień B") jednakże nie ma to większego wpływu na poprawę odbioru (przynajmniej dla mnie). Być może artysta był tego świadom, bo poszczególne wersje różnią się (nawet dość znacznie) swoim klimatem i czasem trwania. Mimo tych niejakich mankamentów płytka jest krokiem w dobrym kierunku (czyt. powrotem do klimatów, do których miłośnicy twórczości MH byli przyzwyczajeni i cenili artystę za charakterystyczny romantyczny styl). Pojawiają się znajome barwy, została prawie wyeliminowana "danceowata" rytmika znana z "Plaż", a na dokładkę mamy ... piosenkę ("Motyle - odcień B"). Nie jest to jednak taka uczta dla ucha jak np. "Rapsodia" czy "Romance". Z opisanych powodów trudno jednoznacznie stwierdzić czy "Dźwięki nieba" są godne polecenia. Konkludując: osobiście, mimo obiecujących zmian, jestem trochę rozczarowany. Czyżby pan Mikołaj się już "wypalił" ? Oby nie.
El-Skwarka