Fanger & Schönwälder - ANALOG OVERDOSE 2


Kiedy opisywałem płytkę „Analog Overdose“ nie sądziłem, że doczekam się dalszego ciągu i to w postaci dwóch krążków. Ponieważ w/w wydawnictwo bardzo przypadło mi do gustu nie omieszkałem przy nadarzającej się okazji zapoznać się z „Analog Overdose 2”...

W sumie nie przepadam za dalszymi ciągami, ponieważ są one bardzo często jakościowo gorsze od swych pierwowzorów. W przypadku twórczości muzycznej jest jednak nieco inaczej niż w przypadku sztuki filmowej. Dość często człowiek jest mile zaskakiwany krążkami stanowiącymi jawną (zwykle tytuł jest sugestią) kontynuację. Nie inaczej było z opisywanym niżej dwupłytowym albumem.

Kiedy opisywałem płytkę „Analog Overdose“ nie sądziłem, że doczekam się dalszego ciągu i to w postaci dwóch krążków. Ponieważ w/w wydawnictwo bardzo przypadło mi do gustu nie omieszkałem przy nadarzającej się okazji zapoznać się z „Analog Overdose 2”. Wiedziałem, że raczej nie będę zawiedziony, ale moje oczekiwania przeszły najśmielsze wyobrażenia (w kontekście jak najbardziej pozytywnym). Zarówno na pierwszym jak i na drugim krążku napotkamy trzy kompozycje ułożone w przemyślanej kolejności (na przemian bardziej dynamiczne, spokojniejsze). Tym razem artyści odeszli od krótkich utworów na rzecz długich sekwencyjnych, „berlińskich” w swym wyrazie, suit przekraczających 20 a nawet 30 min. (wyjątkiem jest tylko prawie 12 min. „Zwischenton” z CD 1). Zrezygnowali także z kawałków zbliżonych stylistycznie do techno, znanych z pierwszej części, na rzecz klimatów o wyraźnym ambientowym rodowodzie. Taka swoista odmiana sprawia, że płytki są rozwinięciem tego, co powstało wcześniej a zarazem niosą ze sobą nowe pokłady doznań słuchowych. Umiejętne zaś wplecenie tajemniczych nastrojów w eksperymentalno-kosmiczno-ambientowych barwach stanowi dodatkowy atut i powoduje, że dźwięki jakie płyną z głośników nie nudzą się mimo swej charakterystycznej „monotonii”.

Album bardzo dobrze przeciwstawia się tezie, że „szkoła berlińska” (w postaci neu berliner schule) nadaje się tylko do pogrzebania (co już wielokrotnie ogłaszali co niektórzy publicyści). Tak jak w przypadku „Analog Overdose”, „Analog Overdose 2” jest jawnym przykładem, że jeszcze można tworzyć klasyczną muzykę elektroniczną, która niesie ze sobą pokaźną dawkę świeżości, a zarazem nie traci nic ze swoich klimatów mających początki w latach 70-tych ubiegłego wieku. I cóż z tego, że niektórym słuchaczom (tym bardziej utwierdzonych w swym mniemaniu, że to mimo wszystko przynudzanie) wyda się niejakim powtarzaniem schematów, skoro słucha się tego z prawdziwą przyjemnością. Miłośnicy „berlina” nie będą zawiedzeni, a i ci co szukają „czegoś więcej” też nie powinni być rozczarowani.

El-Skwarka

P.S. Opisywane wyżej „analogowe przedawkowanie” jeszcze mi nie zaszkodziło i chyba nie zaszkodzi ;-) A może jestem już uzależniony ? ;-)