Future Sound of London - Dead Cities


Ta formacja była mi dotychczas zupełnie nieznana. Jednak w drodze wymiany dostało mi się kilka płytek tegoż zespołu. Wrażenia różne. Od rozczarowania po prawie zachwyt.

Pierwsza płytka, której tytuł mnie przyciągnął (z racji wykonywanego zawodu informatyka) to „ISDN” W tym miejscu jednak spróbuję przybliżyć krążek o nie mniej intrygującym tytule „Dead Cities”.

Płyta może się wydać trochę nierówna. Spotkamy na niej kompozycje rytmiczne (coś co określiłbym mianem „industrial-techno”) np. „We Have Explosive”, ale też bardziej ambientowe, medytacyjne, tajemnicze (choćby „Everyone in the World is Doing Something”), nostalgiczne (zwraca uwagę zupełnie nieelektroniczny, fortepianowy „My Kingdom+”) czy wręcz eksperymentalne (kakofoniczne „Antique Toy”). Takie nagromadzenie różnorodnych dźwięków może przyprawić o przysłowiowy „ból głowy”. Jednakże niecodzienne zestawienia barw, niespodziewane „uniki” rytmu, sample nieoczekiwanych instrumentów czy też przetworzone głosy sprawiają, że .... tak nie jest (szczególnie jeśli po pierwszym spotkaniu nie odstawiliśmy płytki na półkę zdegustowani tylko, wysłuchaliśmy jej jeszcze kilka razy). Wszystko umiejętnie wymieszane i bez zbędnych przerw. Można powiedzieć: „Kawałek dobrej roboty z zauważalnymi elementami polotu”

Wielu słuchaczom z pewnością taka różnorodność nie będzie odpowiadać (nie mówiąc o samym stylu, który bliski jest tzw. nowej elektronice), ale krążek mimo tego swoistego bałaganiarstwa (o dziwo) trzyma niezwykły klimat. Tak jakby rzeczywiście przenosił do jakiś bliżej nieokreślonych martwych miast i ilustrował albo dzieło zniszczenia, albo coś zupełnie innego tyle, że niemożliwego do wyrażenia słowami. Na pewno płyta w odbiorze łatwa nie jest, ale miłośnicy dźwiękowych eksperymentów mogą odnaleźć podczas jej słuchania wiele przyjemności. Osobiście krążek mnie nie zachwycił jakoś szczególnie, ale też nie rozczarował.

El-Skwarka