(boski nektar prawdy - ogień ofiarowany wnętrzu wielkiej publiczności świata, zmęczonej jadowitym szyderstwem władzy i obojętności).
Działalność Depeche Mode zawsze prezentowała międzywyrazową niezależność wśród eksplodujących ładunków przebojowości w świecie muzyki. Atmosfera i sam stan dążenia muzyków do stworzenia odmiennego ukazania brzmienia ludzkiej egzystencji nasyconej bólem istnienia, melancholią przemijania. A mimo to dzieło Music For The Masses połączyło aspekty przebojowości i odmienności twórczej, nie ukrywając iż muzyka ta nie jest hermetycznym wytworem lecz wielowymiarowym przekazem do szerokiej publiczności.
Pokonanie lęków w każdym wymiarze na jakie wystawiony jest współczesny człowiek leży w istocie nie ucieczki od jego źródła lecz stawienia mu czoła. Nie ma tutaj miejsca na ucieczkę w słodycz ogródu gdzie żal nosi maskę odosobnienia, dobry przekaz okryty jest gorzkim wyjawieniem, miłość to krwawa róża która nosi ostre kolce.
Muzyka dla mass jest przekazem szczerym i niekiedy zbyt dotkliwym, nawet tematyka ogólnie schematyzowanych uczuć bywa tu wymalowana fantazyjną różnorodnością brzmień lecz skrywa przestrogę nad jej raniącą niekiedy istotą - pojednanie scen z rzeczywistości i wewnętrznej melodii sumienia oraz lamentu serca. Błyszczący klejnot brzmień w których przewija się astralny śpiew cierpiącego w obliczu zawodnych uczuć człowieka.
Wielobarwne tutaj opowieści nie są imaginacją ani uzewnętrznionym płutnem sennych marzeń, teksty Martina nie są wyłącznie jego własną intymnością, to są powielane, najzwyklejsze uniesienia i upadki rządzące ludzkim istnieniem.
Sprawy powszechne lecz gustownie okryte szatą wspaniałego talentu muzyków gdzie nie dominuje już nawet jedna, wspólna idea lecz niezwykła mieszanka wszelkich przeżyć i emocji odsłaniana przed publiką w wykreowanym pryzmacie Music For The Masses.
Stajemy wciąż przed swym najlepszym przyjacielem, ucząc się jego kroków, pamiętając o wszelkich zapadniach i pułapkach rzeczywistości rządzonej już przez pasieki ludzkich wad. I to nie jest mowa kogoś okrytego niewiedzą, istota przemawiająca do nas poprzez muzyczną odsłonę jest doświadczonym wówczas bratem i przyjacielem, który nie stwarza nurzących przemów, wypełniony czasami podejrzeniem stara się odsłonić przed nami także utracane wartości tego świata.
Kreacja Depeche Mode jest jednak zbyt wielowarstwowa aby móc ją zamknąć w kilku dotykalnych opisach wysnutych ze stuforemnego, prawdziwego przekazu. Zawsze spowijała mnie nieustępliwa świadomość że docierająca do nas działalność DM, nie jest przekazem ograniczonym i wyłącznie prowadzącym do bram zmysłowości. Owe tworzywo jest także swoistą injekcją wprowadzającą ukojenie gdy rozgoryczeni zaczynamy działać pochopnie, nie zdumiewa mnie więc fakt iż dla wielu osób eteryczny przyjaciel Depeche Mode na zawsze stał się pełnowymiernym przewodnikiem, który także wiernie i cierpliwie potrafi dochowywać naszych intymnych tajemnic.
Jak każdy album Depeche Mode tak i Music For The Masses jest szczególny nie tylko z w pełni dojrzałej formy jaką sobie przybrał, ale także z niezwykłej umiejętności docierania w najbardziej niespodziewane zakamarki muzycznych upodobań i gustów. Na szeroko pojętym parkiecie tego dzieła - potrafiły się z powodzeniem spotkać osoby nigdy nie fascynujące się ani zamierzeniami, ani też wysmakowanym obliczem przeszłych albumów Depeche Mode.
Wielu odrzuciło wykreowany niesłusznie przez siebie obraz uprzedzenia do odsłanianego z pewnego rodzaju sadyzmem mroku oraz melancholii - co sprawiło iż przekaz ten wnikając ze zróżnicowanym tępem i skutkiem dał początek umiejętności nowego, bardziej wyostrzonego spostrzegania spraw czystoludzkich. Muzyczna bombonierka uznawana za wcześniej miałką i mdlącą okazywała się w poznawanym obliczu Music For The Masses produktem wysoko jakościowym. Osobiście twierdzę iż czas tej twórczości był swoistym renesansem - esencją romantyzmu oraz dosadnie prezentowanej kaleczącej prawdy lat osiemdziesiątych, początkowo objawianej poprzez erupcję aktywowanego buntu osób młodych.
Nie sądzę aby album Music For The Masses był już tylko dziełem przypadku i eksperymentu, jego wielowymiarowa osobowość stała się dla mnie pełnoprawnym - żyjącym do dziś obliczem. Wcześniejsze lata niepokojącego, chaotycznego stanu rozbicia, które nawet w otoczeniu muzyków były częstym powodem osobliwych ucieczek w świat wewnętrznej kreacji, teraz okazały się światłem wyłaniającym się zza chmur realności.
Lecz nic tak naprawdę nie zostało pogrążone w niepamięci - stało się poprostu przestrogą wplecioną wspaniale w projekt Music For The Masses, rozpoczynający tym samym długie światowe tourne, gdzie mistrzowie celebracji z niemałym dorobkiem artystycznym zabrali nas wszystkich w lot ponad ziemskim padołem - wierząc że nigdy ich nie zawiedziemy.
Oskar Rakowski 25.10.00
http://mrok.apokalipsa.org