Nie ukrywam, że jestem ogromną fanką Jakuba Żulczyka, towarzyszącą i kibicującą mu od jego pierwszej powieści – „Zrób mi jakąś krzywdę… czyli wszystkie gry video są o miłości” – dlatego też, kiedy Wrocławski Teatr Współczesny zaczął promować swoją pracę nad najnowszym spektaklem, „Radio Armegeddon.Transmisja”, zrealizowanym przez reżysera Tomasza Hynka na podstawie powieści „Radio Armageddon”, nie mogłam się doczekać efektów!
Spektakl działa na zasadzie retrospekcji – trójka głównych bohaterów spotyka się dziesięć lat „po”, przeżywając jeszcze raz wszystko, co ich spotkało w klasie maturalnej, zanim stali się dojrzałymi, smutnymi pracownikami korpo. Mowa o Nadziei, Szymonie i Gnacie – to oni, członkowie licealnego zespołu Radio Armageddon, spotykają się na zjeździe maturzystów, aby ostatecznie pożegnać demony przeszłości. Przez demony mam na myśli przede wszystkim prowodyra i wokalistę zespołu – Cypriana (Konrad Wosik) – który przedstawiony jest jako widmo, pomalowany srebrną farbą.
Bohaterowie spotykają się w miejscu symbolicznym, tam gdzie Radio dało swój pierwszy (oczywiście potajemny) koncert – w szkolnej sali gimnastycznej. Udają, że jest tak jak dawniej, biorą tajemniczy, mocny, narkotyk WSB-27 i fruną na plastikowym orle ku echu przeszłości. Co właściwie wspominają? Nie jest łatwo odgadnąć, ponieważ wypowiedzi bohaterów są tak chaotyczne jak oni sami, nastolatkowie po dragach. Ten zabieg wpłynął na spektakl bardzo korzystnie, bowiem nie było w tym sztuczności ani choćby ułudy stateczności, dorosłych już poniekąd bohaterów.
Przez cały czas przywoływany jest Cyprian – przedstawiony jako duch, czy bardziej pomnik, trudno jednoznacznie stwierdzić, jednak od razu widmo, że to on jest najważniejszy, to jego się tak naprawdę wspomina. Jest on współczesnym symbolem exegi monumentum – symbolem wolności i rebelii. Jest uosobieniem prawdy, powtarzanym na wiecu postulatem. Choć tak naprawdę może być tylko hologramem na psychodelicznym tripie.
Z Radiem Armageddon spotykamy się, kiedy jego członkowie przechodzą okres adolescencji, są to dzieci bogatych rodziców, z dobrych domów, jednak pozostawione same sobie, wychowywane w przekonaniu, że pieniądze i miejsce w prestiżowej prywatnej szkole wystarczą, aby osiągnąć sukces.
Bohaterowie w swoich poczynaniach próbują się buntować, paradoksalnie, przeciwko samej rebelii. Wielokrotnie zostaje podkreślony fakt, że bunt już nie istnieje. Aktualnie stał się jedynie produktem rynkowym, który można dobrze sprzedać, stworzyć z niego markę, czy wypromować linie perfum idealną dla młodego antagonisty. Wbrew pozorom to właśnie rewolta jest jedynym z najczęściej i najchętniej wykorzystywanym narzędzi marketingowych.
Myślę że to właśnie jest clou całego spektaklu, który opowiada historię niemocy, nieudolnej próbie bycia przeciw, czy z góry przegranej walce z systemem. Zagubieni ludzie, którzy po prostu chcą zostawić po sobie ślad, chcą zmieniać świat, jednak koniec końców każdy z nich zostaje brutalnie zmieniony, w przepity i przećpany cień samego siebie.
Młodzi dorośli, którzy mimo tego, że walczyli, zostali pokonani. Bez Cypriana, ich mentora, każdy z nich poszedł swoją drogą, na którą był skazany od samego początku. Próba zmienienia świata nie powiodła się, misja niekompletna – każdy musi spaść na ziemię, z ogromnym hukiem.
W spektaklu należy przede wszystkim pochwalić grę bardzo młodych aktorów. Konrad Wosik, który występował gościnnie, jest studentem V roku PWST – w swojej roli sprawdził się świetnie – idealnie przedstawiając powagę oraz melancholię buntownika z krwi i kości, jedynego członka zespołu, który wiedział o co walczy, którego nikt nigdy nie rozumiał. Była to rola bardzo trudna, ponieważ ciężko jest zagrać kogoś, kto jednocześnie jest tylko oniryczną wizją oraz apodyktycznego rebelianta, który sterroryzował swoją szkołę, miasto oraz innych członków zespołu. Helena Sujecka, która również zagrała gościnnie (w roli Nadziei zobaczmy Aleksandrę Dytko) dała popis swoich aktorskich umiejętności – nie jest łatwo być jedyną kobietą na scenie, czy też jedyną kobietą w punkowym zespole, zwłaszcza kiedy jest się porządną przez wszystkich jego członków. Jest ona do szpiku kości prawdziwa,
przesiąknięta cierpieniem, tak bardzo skrzywdzona przez Cypriana. Piotr Bondyra gra nieszczęśliwie zakochanego w Nadziei Szymona, chłopka, który „jest niewidzialny” i przez to najmniej pasuje do reszty zespołu. Oraz Maciej Kowalczyk jako Gnat, osoba, która ma niewielkie wymagania od życia, chce tylko pić, ćpać i wykorzystywać kolejne fanki, paradoksalnie, to on jako pierwszy stawia się Cyprianowi.
Na uwagę zasługuje także scenografia, za którą odpowiadał Mirek Kaczmarek, a zwłaszcza projekcje wideo na bocznych ścianach sali Dużej Sceny – członkowie zespołu w maskach, tańczący w holograficznym, stroboskopowym transie, osaczający widza ze wszystkich stron, zupełnie jak w potrzasku.
Również ciekawym zabiegiem okazało się zaproszenie do spektaklu trzech wrocławskich zespołów: Kultura Upadła, Evidence Based Medicine, People of the Haze (próbki muzyki tutaj), dzięki czemu oprócz spektaklu teatralnego, uczestniczymy w koncercie trzech dobrych, undergroundowych zespołów, których piosenki są przerywnikiem dla monologów aktorów. Zupełnie jak tak w życiu, gdzie muzyka jest przerywnikiem, momentem zatrzymania czy przypomnianym wspomnieniem z młodości.
Jest to spektakl, w którym każdy odnajdzie cząstkę siebie, nieważne, czy kiedyś był buntownikiem, czy nie – ważna jest chęć zmian, potrzeba odczuwania czegoś większego niż tylko to, co pokazuje telewizyjno-konsumpcyjna papka codziennie nam serwowana, oraz konfrontacja tych oczekiwań z rzeczywistością. Droga do osiągnięcia dorosłości jest ciężka, jednak dopiero droga przez dorosłość jest wyzwaniem. I to właśnie pokazuje nam Radio Armageddon, coś co jest pozorne, może na stałe wpłynąć na nasze życie, w jednej chwili można zniszczyć wszystko. Nic nie jest prawdzie, wszystko jest dozwolone. To jest rozkaz.
Spot spektaklu:
Spektakl Radio Armagedon. Transmisja miał swoją prapremierę 16 listopada we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Przedstawienie będzie ponownie zaprezentowane w dniach od 18, 19, 20, 21 grudnia.