Zindywidualizowane naśladowanie. „Głupi” Organka

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria muzyka · 10 czerwca 2014

James Dean, Mickey Mallory Knox, Kate Moss… czyli nazywam się Organek.

Jeżeli ktoś po usłyszeniu wypuszczonego na promocję albumu Nie lubię spodziewał się na całej płycie podobnych kawałków, musiał się zawieść. Właściwie nie jest to utwór, który odpowiada stylowi Organka. Stylowi? Nie powiedziałem za dużo? 

 

James Dean miał styl, a dzisiejszym artystom została tylko stylizacja. Źle? Niekoniecznie. W końcu nurzając się w dotychczasowych wzorcach, schematach, cytując poprzedników, tworzą coś… nowego. Coś, co warto podpisać własnym nazwiskiem. Dlatego najważniejszym utworem na Głupim okazuje się otwierający album Nazywam się Organek. Cóż, nomen omen.

 

Warto być kimś, ale czy sobą? To pytanie niezwykle ważne. Czy w świecie klisz, ciągłego naśladowania, wpasowywania się w nurt i potrzeby bycia – po prostu? – znanym, opłaca się próbować stać kimś osobnym, wyjątkowym? Czy nie wystarczy osiągnąć statusu kogoś? Najlepszego rzemieślnika? Nie artysty, ale rzemieślnika właśnie. Z upodobaniem rżnąć do kotleta rzewne kawałki.

 

Artyści odczuwają bardzo często strach przed wtórnością. Chcą tworzyć dzieła i zjawiska oryginalne, zostawiać po sobie coś, czego jeszcze nikt nie zostawił. Tego samego domagają się niektórzy odbiorcy. Ale przecież od dłuższego czasu można odnieść wrażenie,  że sztuka – podobnie jak Organek (o czym sam śpiewa w utworze Nazywam się… ) – chodzi w kółko. Jak odnaleźć się w tym zapętleniu? Na oryginalność Jamesa Deana nie ma co liczyć, ale w napotkanej dziewczynie można rozpoznać Kate Moss; razem z nią wybrać się na przejażdżkę Autostradą 666, aby kochać się niczym Mickey Mallory Knox.

 

Skoro rzeczywistość okazuje się tylko naśladowaniem, to i muzycy mogą naśladować. Skoro z łączenia dawnych strojów uda się stworzyć nową kreację, to i ze zlepku stylów uda się zebrać materiał na cały album.

 

Udało się. Głupi zawitał w sklepach muzycznych i w sieci.

 

Nazywam się Organek, Dziewczyna Śmierć czy Młodzież szuka sensacji przywodzi na myśl – żeby pozostać na chwilę na polskim podwórku – Kim Nowak, a w konsekwencji także wszelkie ich inspiracje. Skromnych rozmiarów mocne kawałki z tekstami o krótkich, ale często bywa, że silnie zmetaforyzowanych, frazach (Ta dziewczyna to śmierć, ta dziewczyna to pistole, ona strzela oczami, a w serce trafiają naboje). Bardzo podobnie zadrży też Kate Moss. W szaleńczych (np. Młodzież szuka sensacji) utworach na Głupim ktoś usłyszał Jacka White’a? Chyba nie bez powodu. Może zresztą nawet zabrzmi nam twórczość tego artysty także w wolniejszych kawałkach (Głupi ja)? Może w uszach innych odezwą się inne nawiązania?

 

To jednak nie jedyne ślady zostawione na Głupim. Wróćmy do promocyjnego Nie lubię. Albo nie. Zamiast wypuszczonej na promocję albumu (nazwanej Radio Edit), przysłuchajmy się pełnej, siedmiominutowej wersji. Szczególnie klawiszom. Czyżby Manzarek? Niewątpliwie czuje się podobieństwo.

 

Słyszycie coś innego? Z innych odwołań układacie Głupiego? Pewnie tak, bo wszystko zależy od indywidualnego doświadczenia, od tego, na co dotychczas trafialiście. Chyba nie bez powodu pojawia się na tym albumie odwołanie do Urodzonych morderców. Głupiego łączy z nimi żonglowanie stylami, zabawa w stylizację… zabawa, która niesie… może nie tyle nowe, ale na pewno ciekawe. Słucha się dobrze i się wraca. Tym bardziej, że z tego postmodernistycznego rocka wyłania się indywidualny styl, który nazywa się Organek.

 

© Michał Domagalski

 

 

Głupi

Wykonawca: ØRGANEK

Wydawca: MYSTIC

Rok wydania: 2014