...dzisiejsza popkultura cierpi na chroniczny deficyt oryginalności...
Michał Domagalski: Koncerty, koncerty i powroty. Jak materiał z Persentyny Drekotów sprawdza się na salach – np. podczas ostatniego występu w Żaku?
Ola Rzepka: Ponieważ z doświadczenia wiem, że to, jak się odczuwa koncert na scenie, nie zawsze idzie w parze z odbiorem publiczności, myślę, że jeśli chodzi o sprawdzalność Persentyny na koncertach, najbardziej obiektywnym sposobem będzie posłużenie się słowami napisanymi przez kogoś, kto jest po tej drugiej stronie. Pytasz o koncert w Żaku, z naszego punktu widzenia był to bardzo dobry koncert, zagrany dla bardzo skupionej publiczności, która oddała energię, którą starałyśmy się im przekazać, a tak to ocenił w swojej relacji Jarosława Kowal: „Brzmieniowy urodzaj z krążka zaadaptował się we wersjach koncertowych bez uszczerbku dla jakości, studio nie zafałszowało realnego oblicza Drekotów i żaden miłośnik ich płytowego debiutu nie mógł poczuć się rozczarowany.” Warto dodać, że materiał umieszczony na płycie w istocie najpierw był materiałem koncertowym, dopiero potem przełożony został na płytę. Naszą większą obawą zatem było to, czy energię z koncertów uda się zalaminować na płycie. Dochodzą do nas słuchy, że się udało.
Wolicie Męskie czy Babskie Granie? Uczestniczyłyście w końcu w obu.
Wolimy dobrze zorganizowane koncerty dla otwartej publiczności. W przypadku obu tych imprez mogę z pełną świadomością powiedzieć, że były to bardzo udane koncerty, choć całkowicie różne. Niemniej to nie nazwa miała na to wpływ, ale specyfika miejsca. Męskie Granie to koncert plenerowy, dla kilku tysięcy osób, co w oczywisty sposób wpłynęło na dobór naszego repertuaru. Babskie Granie było imprezą bardziej kameralną, klubową, intymną. Ogólnie kwestia nazewnictwa danej imprezy to sprawa czysto marketingowa i przypuszczam, że równie dobrze by nam się grało na „Marszu kwiatów”, gdyby był tam choć jeden uczestnik szczerze zainteresowany naszym występem.
Wasz debiutancki album to propozycja wyjątkowa na polskim rynku muzycznym. Wasze śpiewanie i granie może być uważane za niełatwe w odbiorze. Skąd wybór takiej drogi?
Jak słyszę „wyjątkowa” to czasem odbieram to trochę tak, jak ktoś o dziewczynie mówi, że jest „sympatyczna”. Spotykamy się z opinią, że płyta jest trudna, ale wydaje mi się, że trudność nie jest cechą danego tworu per se. Nie próbuję teraz przerzucić winy za „trudność” tej płyty na odbiorcę, ale odbieram wiele sygnałów, które całkowicie zaprzeczają tej tezie. Przykładowo moja kilkuletnia siostrzenica na spacerze podśpiewuje sobie fragmenty Parestezji. Płyta podoba się też osobom starszym. Z drugiej strony dzisiejsza popkultura cierpi na chroniczny deficyt oryginalności, więc może opinie o wyjątkowości płyty są jednak w pełni pozytywnymi opiniami. Efekt końcowy nie powstał jednak według zamierzonego planu, aby na siłę zrobić płytę inną od innych lub kierowaną do określonej grupy odbiorców. To raczej całkowicie naturalny efekt poszukiwań, prób kompozytorskich i pierwszych trudnych wycieczek przez liście i kładki w stronę pisania własnych tekstów. Drekoty powstały z potrzeby przekazania pewnych emocji i jeśli ktoś jest wyczulony na taką specyficzną wrażliwość, to bardzo nas to cieszy.
Czy inspirujące jest dla Was tylko to, co uważacie za dobre, czy czasami jakiś „dół” artystyczny potrafi stać się impulsem?
Inspirują nas emocje, wszelakie, bez jednoznacznego rozróżniania na dobre i złe. Nasza muzyka dla jednych może być dołująca, a dla drugich aktywizująca. Idąc tropem katharsis, myślę, że negatywne emocje mogą być tak samo dobrym impulsem do tworzenia, jak i te pozytywne, liczy się tak naprawdę to, co z tych emocji jesteśmy w stanie wyciągnąć.
Na Persentynie teksty są głównie Twojego autorstwa. Cztery z nich jednak to twórczość Krystyny Myszkiewicz. Co zadecydowało o sięgnięciu po owe wiersze?
Zdecydowałam się sięgnąć po wiersze Krysi Myszkiewicz, ponieważ sama bałam się pisać i dopiero skomponowanie piosenek do jej tekstów w jakiś sposób mnie odblokowało i zaczęłam pisać samodzielnie. Poza tym to bardzo dobre teksy, które zasługują na wielokrotne przypominanie o sobie w różnych wcieleniach.
Czy dalsza praca Drekotów jako zespołu będzie rozwijaniem tego, co na Persentynie, czy może poszukiwaniem niewydeptanych jeszcze ścieżek? Jakieś konkrety pojawiają się już w głowach?
Ponieważ Persentyna jest dość hm... eklektyczna, dalszy rozwój nie wyklucza się z poszukiwaniem nowych ścieżek. Persentyna w całości była skomponowana przeze mnie i teraz chodzi o to, żeby nad dalszym materiałem spróbować pracować w bardziej zespołowy sposób.
Moje następne pytanie będzie związane z nazwą mojego blogu (Recyklizacja Kultury). Czy w swej twórczości poddajecie recyklizacji sztukę bądź szerzej kulturę? A może wolicie brak odwoływania się do tego, co było?
Jeśli chodzi o dosłowne odniesienie się do idei recyklingu rozumianego jako zmniejszenie ilości odpadów, to np. ja w większości korzystam z używanych instrumentów. Natomiast w szerszym znaczeniu – na pewno jesteśmy przesiąknięte pewnymi archetypami kulturowymi, które mają wpływ na naszą twórczość, ale nie przetwarzamy bezpośrednio dzieł, jak to się dzieje np. w samplingu.
Życząc udanych występów i artystycznych spełnień, mam nadzieję, że niedługo Was zobaczę na koncercie. Np. w Poznaniu. Jakieś konkretne plany występów już macie?
Cały czas pracujemy nad wiosennymi i letnimi koncertami. Poznań bardzo miło wspominamy z koncertów w Dragonie i festiwalu No Women No Art, mamy więc nadzieję zawitać do Poznania ponownie.
Dziękuję za wywiad.
Wywiad ukazał się pierwotnie na Recyklizacji Kultury