Kiedy pisarz się nudzi… to znak, że spod jego pióra może wyjść coś naprawdę interesującego. To czas najintensywniejszych poszukiwań nowych środków wyrazu. A co może się znudzić? Starzy bohaterowie, stare intrygi, gatunek… Grzegorzewska mocno eksperymentuje z gatunkiem kryminału w Kamiennej nocy, jednak na szczęście to bardzo JEJ kryminał i na szczęście coś o wiele więcej.
Gaja Grzegorzewska debiutowała serią o prywatnej pani detektyw Julii Dobrowolskiej. We wszystkich czterech częściach tj. Żniwiarz, Noc z czwartku na niedziele, Topielica i Grób udowodniła, że potrafi kreować bardzo skomplikowane charaktery i nie boi się trudnych tematów. Jej kryminały są brudne, tak brudne, jak tylko potrafi być Kraków. Akcja wszystkich czterech powieści bowiem rozgrywa się w mieście królów, ukazując tym samym najciemniejsze zaułki miasta. Jej bohaterowie piją, ćpają i uprawiają seks z wszystkimi wokół. Nie jest to jednak płytkie i pozbawione sensu, autorka tym sposobem przedstawia relacje i samych ludzi, którzy często działają pod wpływem impulsu, emocji i instynktu. Zderza ze sobą różne środowiska i wystawia swoich bohaterów na różne niebezpieczeństwa, czasami nie mając w ogóle litości. Gdybym miała przeprowadzać wywiad z autorką, z pewnością zapytałabym się czy czuje jakąkolwiek sympatię do swoich bohaterów.
Grzegorzewska do tej pory zakładała na siebie jak to powiedziała Katarzyna Bonda „kaganiec kryminału” trzymając się pewnych zasad gatunkowych. Misternie skonstruowaną zagadkę potrafiła jednak połączyć ze skomplikowanym życiem prywatnym pani Detektyw. W jej książkach od zawsze łączył się intelekt i emocje, co stanowczo wychodzi poza klasyczny schemat kryminalnych zagadek oparty na grze czysto rozumowej.
W kolejnej swojej książce Betonowy Pałac już jasno zaznaczyła, że „kaganiec” za bardzo ją uciska. Zaczęła eksperymentować, wprowadziła nowych bohaterów i perspektywę. Zmieniła luksus na bagno krakowskiego blokowiska. Więcej w tej książce jest kryminalnego półświatka i naćpanych gangsterów. W budowaniu obrazów przemocy również nie stawia sobie granic. W tej książce sama zagadka, choć stanowi trzon akcji, schodzi już na drugi plan.
W swojej najnowszej książce Kamienna noc nie mogło być inaczej. Raz przekroczona granica, tak naprawdę znika. Grzegorzewska wciąż snuje motyw kazirodczej miłości, zakazanej i tak silnej, że pokona nawet śmierć. Pozostawia także dobrze nam znanych bohaterów. Znów mamy do czynienia z Profesorem, Julią, Aronem i Wiktorem. Po za tym wszystko się zmienia.
Jak sama przyznaje w pewnym momencie swojej książki – linię chronologiczną zamienia na puzzle. Jeśli przyjąć, że klasyczny kryminał to świetna zabawa dla intelektu, dokładne odtwarzanie morderstwa krok po kroku, autorka zmusza nas najpierw do poukładania puzzli na tyle, aby wiedzieć gdzie jesteśmy i co się właściwie dzieje. Grzegorzewska łączy cztery płaszczyzny czasowe, z czterema różnymi perspektywami, jedne prowadzone są od początku do końca, drugie od końca do początku. I nie ma co liczyć na jej litość, wszystko jest pomieszane i tylko dzięki uważnemu czytaniu możemy odnaleźć tropy, które przybliżą nam zaskakujące zakończenie. Pod tym względem czytanie najnowszej powieści Grzegorzewskiej to trochę jazda bez trzymanki na rollercoasterze.
Grzegorzewska opuszcza także swój rodzinny Kraków. W sumie rozpoczyna podróż po całej Europie. Julia i Łukasz uciekając przed artykułem 201 kodeksu karnego zmieniają kolejne maski, miejsca, paszporty. Nie wiadomo już co jest prawdą, a co urojeniem.
Kamienna noc zawiera wątek kryminalny oparty na zagadkowej śmierci małej Helenki. Historia to przepełniona jest przemocą dokonywaną na niewinnych dzieciach i mocno skrzywionymi psychikami dorosłych. Jak zwykle i pod tym względem Grzegorzewska nie bawi się w eufemizmy. To chyba jedna z cech charakterystycznych jej pisarstwa, która tak mnie urzekła. Pomimo całej kobiecej otoczki, ładnych łaszków, trudnej miłości, emocjonalnych zawirowań i namiętności, jak przychodzi co do czego jej język jest męski, konkretny i brutalny. To jedna z tych kobiet, które widząc otwartą ranę, nie odwrócą oczu, ale wsadzą w nią palec i sprawdzą czy jest jeszcze ciepła.
Grzegorzewska w wywiadzie przyznała, że „nie jest już autorką wyłącznie kryminałów”. Kamienna noc tylko to potwierdza. Wątek kryminalny jest jedynie jedną z linii narracyjnych, które plączą się ze sobą tworząc skomplikowaną fabułę. Jej najnowsza książka to także niesamowite studium miłości zakazanej, w której niepohamowana namiętność łączy się z przemocą, jakby sami bohaterzy chcieli się za nią ukarać. Związek Julii i Łukasza obarczony jest wieloma negatywnymi emocjami, łączy się z ciągłym poczuciem zagrożenia, nie tylko ze strony osób z zewnątrz, ale także samych kochanków. Nieustanne podejrzenia, brak zaufania i nienawiść równie silna jak miłość. Bohaterowie Kamiennej nocy przekraczają kolejne granice, zarówno fizyczne, jak i moralne w imię miłości, która przecież zawsze stoi ponad podziałami.
W Kamiennej nocy Grzegorzewska rozszerza granice gatunku i powoduje, że jego szwy pękają, ale jeszcze nie zdejmuje z siebie „kagańca gatunku”. Zagadka i gra z czytelnikiem wciąż są na pierwszym miejscu. Wzbogaca ją o nowe wątki, motywy dotąd nieobecne w powieściach kryminalnych i dzięki temu tworzy książkę, do której będzie chciało się powrócić i przeczytać raz jeszcze, choć morderca jest nam dobrze znany. Grzegorzewska póki co bawi się formą i jeśli zaczęła nowe poszukiwania literackie to stoi na samym ich początku. Nie do końca wiem, w którą stronę chciałaby podążać. Może z tego wyjść coś nowego i interesującego albo skomplikowana, ale pusta forma.
Tekst opublikowany w ramach projektu Kryminalny maj
Gaja Grzegorzewska, Kamienna noc
Wydawnictwo Literackie, 2016
Stron: 432