My name is Bond. James Bond

grejfrutoowa
grejfrutoowa
Kategoria książka · 25 kwietnia 2016

Najsłynniejszy szpieg świata powraca z nową misją! Jak poradzi sobie za kółkiem sportowego auta?

 

James Bond dostaje nowe zadanie. M każe mu chronić znanego zawodnika wyścigów samochodowych. Brytyjskie Secret Service ma powody sądzić, że ktoś chce go zamordować podczas zawodów, które niedługo mają się odbyć w Niemczech. Bond ma temu zapobiec. Jednak nie jest to łatwe zadanie – mimo że Bond nieźle radzi sobie za kółkiem, tor, na którym ma się ścigać pod przykrywką playboya z zamiłowaniem do adrenaliny, nie należy do łatwych. M wysyła go więc na szkolenie, które pomoże mu poczuć się pewnie za kółkiem wyścigowego auta. Godziny na torze i kolejne spędzone na nauce niemieckiej trasy nie idą na marne i Bond całkiem nieźle radzi sobie podczas zawodów. Udaje mu się uchronić kierowcę, jednak powoduje wypadek, który nie dla wszystkich wygląda na przypadek, ponieważ agentowi udaje się uszkodzić wóz potencjalnego wroga. Na dodatek podczas przygotowań do zawodów widzi Smiersz w towarzystwie podejrzanego Koreańczyka. Dlaczego Związek Radziecki chciał pozbyć się kierowcy wyścigowego? I co ma z tym wszystkim wspólnego Sin, Koreańczyk?

 

Cyngiel śmierci to kolejna powieść Athony’ego Horowitza znanego z ożywiania dawnych historii napisanych przez mistrzów. Ma na swoim koncie m.in. książki z udziałem Sherlocka Holmesa, a teraz wziął na warsztat przygody najbardziej znanego agenta świata – Jamesa Bonda.

 

Horowitz wyjaśnia, że pomysł na napisanie książki wyszedł od spadkobierców Iana Fleminga. Na dodatek autor miał dostęp do szkiców pozostawionych przez twórcę serii o 007 i to z nich wydobył pomysł na swoją powieść.

 

Autor przenosi nas do czasów, w których żył Bond. Mamy zatem połowę XX wieku. Horowitz nie kończy na przeniesieniu nas w czasie, stara się też naszkicować tło tamtych czasów, nastroje międzynarodowe, dążenia, a nawet wiedzę bohaterów, technologię, którą się posługują. To świetne, że nie oddalił się od oryginału, a wręcz przeciwnie – nawet umieścił swoją powieść jako kolejną przygodę Bonda, który właśnie walczył z Goldfingerem, a już ma nowe zadanie.

 

Głównym wątkiem jest oczywiście chęć władzy i panowania nad innymi. Problem jest jeden – chęć dominacji w dziedzinie lotów w kosmos. Związek Radziecki i Zachód konkurują ze sobą. Jedna ze stron używa wszystkiego, co dozwolone i nie, by zwyciężyć.

 

W książce nie brakuje akcji. Ciągle coś się dzieje. Autor trzyma nas w napięciu, serwuje zwroty akcji, zaskakuje wydarzeniami. Są też typowo flemingowskie chwyty w stylu monologu wroga, który wyjaśnia swoje motywy. Są piękne kobiety i broń, no i oczywiście międzynarodowa afera. Co ciekawe, Horowitz zastosował też znany z książek i filmów motyw znaku rozpoznawczego głównego przeciwnika 007. W tym wypadku Sin znany jest z tego, że pozwala swoim ofiarom wybrać sposób śmierci – losują oni kartę z wyrokiem.

Cyngiel śmierci to świetna powieść szpiegowska. Ktoś mi napisał, że bardzo bondowska w stylu Fleminga i że są tego plusy i minusy. Miał rację. Minusem są szczegółowe opisy, często bardzo rozbudowane, które nie zawsze są potrzebne. Plusem za to jest główny bohater, bardzo podobny do tego, którego opisywał Fleming. Do tego pomysł na historię – międzynarodową „wojnę” o dominację w sektorze naukowo-technicznym. Podoba mi się, że autor nie zapomniał o pierwowzorze, wspomniał w swojej powieści o najważniejszych postaciach z serii o 007, naszkicował podobny charakter agenta i nakreślił akcję w klasycznym stylu.

 

Ogólnie powieść bardzo mi się spodobała. Uwielbiam Bonda i nie mogłam się oprzeć, by nie sięgnąć po tę książkę. Obawiałam się nieco nowego autora, ale okazało się, że niepotrzebnie. Ta część nie odstaje od poprzednich, które stworzył Fleming, i jest naprawdę dobrze napisana.

 

Polecam tym, którzy lubią książki pełne akcji. Tu jej nie brakuje. No i przy okazji to miły powrót bohatera, którego znamy z filmów i (zapewne mniej) z książek.

 

Tekst opublikowany w ramach projektu Kryminalny maj

 

Anthony Horowitz, Cyngiel śmierci

Przekład Maciej Szymański

Rebis, Poznań 2015

Liczba stron: 280

 

Recenzja ukazała się na blogu Książka od kuchni.