Starsza pani postanawia umrzeć! (Joanna Szwechłowicz, „Ostatnia wola”)

Ania B.
Ania B.
Kategoria książka · 14 sierpnia 2015

Wyobraźcie sobie, że otrzymujecie list od bogatej krewnej z informacją, iż postanawia na własnych warunkach pożegnać się z życiem, a Wy możecie znaleźć się w gronie jej potencjalnych spadkobierców. Jedyne, co musicie zrobić, to pojawić się w odciętym od świata majątku i zawierzyć, że to właśnie Wam przepisała swoje bajońskie sumy pieniędzy.

Wyobraźcie sobie, że otrzymujecie list od bogatej krewnej z informacją, iż postanawia na własnych warunkach pożegnać się z życiem, a Wy możecie znaleźć się w gronie jej potencjalnych spadkobierców. Jedyne, co musicie zrobić to pojawić się w odciętym od świata majątku i zawierzyć, że to właśnie Wam przepisała swoje bajońskie sumy pieniędzy.

 

Tak o to rozpoczyna się Ostatnia wolna – kryminał retro Joanny Szwechłowicz, którego fabuła rozgrywa się w ostatnich dniach 1938 roku, w posiadłości nielubianej przez rodzinę bogatej baronowej Wirydianny Korzyckiej. Postanawia ona zabawić się kosztem swoich krewnych, nieświadomie podpisując na siebie wyrok śmierci. Staje się główną ofiarą historii, której autorstwo równie dobrze moglibyśmy przypisać Agacie Christie.

 

II RP jest przez wielu z nas idealizowana – niczym „raj utracony”, do którego wzdychamy sentymentalnie, zastanawiając się: co by było, gdyby... Jest to obraz stworzony wyłącznie w naszych głowach, który w rzeczywistości nigdy nie istniał. Jednak w wyniku następstw historycznych urósł do rangi marzenia idealnego – niezrealizowanego – niezdobytego. Obecnie mit ten przeżywa swoje odrodzenie. Pisarze chętnie sięgają po tę epokę, lokując w niej fabuły swoich książek. Jednak Joanna Szwechłowicz nie stworzyła kolejnej historii o romantycznej Polsce „utraconej”, a opowieść toczącą się w niezwykle realnie przedstawionych warunkach tamtych czasów.

 

„Ostatnia wola” przenosi nas do II RP będącej u skraju wojny światowej. Pisarka świetnie oddaje klimat tamtych dni. Niepewność, którą niesie wizja nadchodzącego konfliktu nadaje historii realności. Życie bohaterów nie jest usłane różami, a kraj nie jest gotowy na wydarzenia, które wstrząsną nim za dziewięć miesięcy. Jednak nim to nastąpi, w małym Krzywinie dojdzie do zbrodni, która po raz ostatni zjednoczy krewnych baronowej Korzyckiej.

 

Umiejscowienie akcji w odciętym od świata przez śnieżycę majątku, to rozwiązanie umożliwiające stworzenie świetnego studium charakterów. Zbrodnia popełniona w mieście, gdzie w większości jesteśmy anonimowi, nie wyciąga z postaci tych samych elementów, co zbrodnia popełniona na prowincji. Zamknięty krąg podejrzanych zaczyna skłaniać do głębszej analizy, do rozdrapywania starych ran i odkrywania dawnych sekretów. Gdy bohaterowie sami postanawiają dowiedzieć się, kto odpowiada za popełnione zbrodnie, decydują się również stawić czoła własnym demonom. To zapowiada ciąg ciekawych wydarzeń, po których nikt i nic nie będzie już takie samo. Skrywane tajemnice wyjdą na światło dzienne, czyniąc każdego bohatera podejrzanym popełnionych zbrodni.

 

Postaci stworzone przez Szwechłowicz są bardzo wyraziste. Każda z nich mieści się w pewnych stereotypowych ramach, ale sposób w jaki zostały wykreowane nadaje im plastyczności. Spotkamy tutaj autorkę poczytnych romansów, będącą samotną matką, poważanego brata zakonnego, lekarza, pracownika ambasady, przysłowiową czarną owcę rodziny, neurotyczną ciotkę czy szarą myszkę, która we wszystkich wzbudza współczucie. Każdy z nich jest podejrzany i każdy miał motyw, mogący przyczynić się do zabicia baronowej. Intryga zagęszcza się, a my coraz bardziej jesteśmy ciekawi jej rozwiązania.

 

Szwechłowicz nie tylko świetnie kreuje bohaterów, ale również świat, w którym funkcjonują. Czytając powieść mamy wrażenie, że obcujemy z postaciami wyjętymi z tamtych czasów. Przejawia się to w ich języku, ale także sposobie myślenia, codziennych problemach i wyznawanej filozofii życia.

 

Dodatkowym atutem książki są zręcznie podane przez autorkę informacje o epoce. Wplecione w rozmowy bohaterów i ich codzienność, wypływają mimochodem, przy okazji – nie czyniąc z powieści nudnej lekcji historii. W ten sposób pisarka stworzyła świetny efekt złudzenia, iż rzeczywiście czytamy historię osób zamieszkujących II RP.

 

„Ostatnia wola” przywodzi mi na myśl „Morderstwo w Boże Narodzenie” Agaty Christie. Joanna Szwechłowicz wie, jak napisać dobry kryminał, w którym wszyscy bohaterowie są podejrzani niemalże do ostatniej strony. W obu tych historiach sprawdzają się również powiedzenia, że z rodziną najlepiej wychodzimy na zdjęciu (i to od pasa w dół), a każdy z nas ukrywa w szafie jakiegoś trupa.

 

Ostatnia wola

Joanna Szwechłowicz, 

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2015

Liczba Stron: 280