Wiedźmin Geralt wrósł w kulturę popularną i zbiorową świadomość dość mocno. Większość miłośników fantastyki kojarzy tę postać z filmem (niezbyt udanym), grami komputerowymi (okazały się hitem eksportowym) i oczywiście szeregiem powieści. Wszystko jednak zaczęło się od serii opowiadań publikowanych jeszcze w latach 80-tych XX wieku.
Z białowłosym mutantem, wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego, miałem po raz pierwszy styczność ponad dwadzieścia lat temu. Okazją była publikacja pierwszego opowiadania w miesięczniku „Fantastyka” w 1986. Opowiadanie to (jak i kolejne) było dość ciekawe i zajmujące, ale bohater specjalizujący się w tropieniu i likwidowaniu potworów wszelkiej maści nieszczególnie przypadł mi do gustu. Między innymi dlatego nie zainteresowały mnie bliżej powstałe później zbiory opowiadań jak i cykl powieści Saga o wiedźminie.
Lata jednak mijają, a człowiek się zmienia. Muszę przyznać, że po Sezon burz sięgnąłem tylko dlatego, że dostał mi się w prezencie. Jeszcze zanim rozpocząłem lekturę dowiedziałem się z internetu, że powieść jest nieco wyrwana z kontekstu. Dlaczego? Przygody wiedźmina zakończyły się kilka lat temu, a tu niespodziewany powrót. Ku uciesze entuzjastów. Ja byłem sceptyczny.
Książkę można z powodzeniem zaliczyć do literatury rozrywkowej. Tej dobrej literatury. Trochę tu grozy, trochę humoru (sposób na depresję przedstawiony przez Jaskiera rozbawi niejednego czytelnika), garść intryg i całkiem duża grupa barwnych postaci. Miłośnicy Geralta i prozy Sapkowskiego pewnie będą zachwyceni mimo pewnych niedociągnięć. Mnie nieco uderzyło wrażenie, że powieść jest zlepkiem (trzeba przyznać, że umiejętnym) kilku opowiadań połączonych motywem skradzionych wiedźmińskich mieczy. Niektóre fragmenty wydawały mi się już skądś znane, ale przedstawione w innej perspektywie. Warsztat literacki autora jest jednak sprawny i całość wypada nadspodziewanie dobrze. Jak dla mnie Sezon burz to lektura dla odprężenia. Niesie jednak ze sobą ciekawe przesłanie. Wszystko jest iluzją. Dosłownie wszystko. W umysłach wielu czytelników pojawi się pewnie pytanie czy przypadkiem nasza rzeczywistość też nie jest iluzją. Niektórzy pisarze z kręgu fantastyki byli o tym niezbicie przekonani.
Na zakończenie mała refleksja. Supernowa wydała książkę, ale o e-booku zapomniała (a może to taki zabieg marketingowy?). Moim zdaniem wydawnictwo strzeliło sobie niejako w stopę nie wydając wraz z książką jej wersji elektronicznej. E-booki zdobywają coraz większą popularność a rzesza czytelników preferujących ten typ dystrybucji stale i szybko rośnie. Rynek nie znosi pustki i w internecie pojawiły się pirackie wersje elektroniczne. Oburzenie wydawnictwa jest zrozumiałe, ale można było temu po części zapobiec. Mając na uwadze wielkość sprzedaży poprzednich wydawnictw z wiedźminem decyzja jest co najmniej dziwna. Nie ukrywam, że gdyby nie fakt otrzymania książki w prezencie nie skusiłbym się na jej zakup. W przypadku e-booka prawdopodobnie bym go nabył przy okazji jakiejś promocji.
Grzegorz Cezary Skwarliński ©
P.S.
Kiedy pisałem powyższe słowa nie było mi wiadome, że jednak wydawnictwo zdecydowało się wydać wersję elektroniczną książki. Czyżby opisane wyżej zamieszanie zmieniło nastawienie Supernowej? Bardzo możliwe. E-book ujrzał światło dzienne 05.12.2013. Opatrzony został tytułem Sezon burz. Edycja rozszerzona.
Andrzej Sapkowski
Sezon burz
Supernowa 2013
str. 404