Kryminał osadzony w dziewiętnastowiecznej Rosji. Opowieść ocalona od zapomnienia przez Dobre Historie. Detektyw Metody Kobyłkin w akcji.
Pamiętacie Aleksandra Ławrowa? Nie, to źle postawione pytanie. Czy znacie Aleksandra Ławrowa? To zresztą równie niefortunne. Czy słyszeliście kiedykolwiek o Aleksandrze Ławrowie? Bo na przykład Wikipedia nie słyszała, nie licząc wzmianki o prawosławnym duchownym (tzn. Aleksandr Fiodorowicz Ławrow-Płatonow). Googlowanie powie więcej, bo okaże się, że takie nazwisko ma jakiś związek z kryminałem. Ten efekt zawdzięczamy wydawnictwu Dobre Historie, które zainteresowało się kryminałem rosyjskim w wydaniu z przełomu wieku XIX i XX. Zresztą nazwisko Ławrow to tylko pseudonim Aleksandra Iwanowicza Krasnickiego.
Dobre Historie wydają autora, który zgodnie z notką zawartą w W otchłani Imatry był swego czasu najsłynniejszym pisarzem kryminałów w odcinkach. Niestety później zaginął. Czy dlatego, że tworzył bardzo kiepskie powieścidła? Chyba nie. Poziom ich, jak mniemam na podstawie lektury pierwszego tomu serii Przygody detektywa Metodego Kobyłkina, porównywalny jest z opowieściami spod pióra Agaty Christie. Może zagadka schowana W otchłani Imatry nie stanowi niemożliwej do rozwiązania przez czytelnika, ale sposób, w jaki detektyw Metody Kobyłkin dotrze po nitce do kłębka potrafi przytrzymać czytelnika przez te ponad dwieście stron w napięciu.
Zadanie postawione przed bohaterem nie należy do najłatwiejszych. W pociągu umiera milioner Jegor Pawłowicz Worobiow. W chwili śmierci znajduje się przy nim tylko jego córka. Całe zajście okazuje się jednak owiane tajemnicą tak gęstą, że detektyw Kobyłkin postanawia przyjrzeć się całości bardzo szczegółowo. Z każdą kolejną stroną wychodzą na jaw nowe okoliczności, które zamiast naświetlać sprawę, częstokroć jeszcze mocniej ją gmatwają.
Opowieść snuje się szybko, narrator skupia się na akcji, nie zapominając szczątkowo ponakreślać psychiki bohaterów. Miejscami możemy odnieść wrażenie, że to już nie kryminał, ale powieść sensacyjna. W końcu wiele tajemnic zbrodni dostajemy jak na dłoni, ale za to nie wiemy, na jakie dalsze koleje losu mamy się przygotować.
Oczywiście najsmakowitsze kąski Aleksander Ławrow pozostawia w swej pisarskiej spiżarni ukryte do ostatnich stron. Całość wyjawi… Metody Kobyłkin. Jakżeż mogłoby być inaczej.
W otchłani Imatry przypominać będzie czytelnikom kryminału krótkie powieści wydawane m. in. przez Agatę Christie. Schemat w końcu powieści tego typu w bardzo dużym uogólnieniu jest znany. Wyróżnia go natomiast ta wschodniosłowiańska dusza. Ławrow nie bawi się w trakcie opowiadania w rozbudowane tło społeczne, co ostatnio stało się modne w kryminałach, ale nie tylko nazwiska wskazują, gdzie zostaliśmy przeniesieni. Rosja końca XIX wieku czyni z omawianej powieści swoistą perełkę na rynku, ważną pozycję dla badaczy kryminałów. Dla przyszłych znawców tematu interesującym będzie również wstęp Agnieszki Papaj.
Poza tym (dla zwykłych zjadaczy zadrukowanych stron): Dobrze się ten kryminał czyta.
© Michał Domagalski
W otchłani Imatry
Autor: Aleksander Ławrow
tłumaczenie: Agnieszka Papaj
tytuł oryginału: Под волнами Иматры
seria: Metody Kobyłkin tom I
wydawnictwo: Dobre Historie
data wydania: listopad 2012
liczba stron: 254