Najciekawszy zakątek książki stanowią dialogi Brzozy i Rachonia, czyli tytułowy słownik. Osobiście spodziewałam się encyklopedycznych wywodów, tymczasem spotkała mnie miła niespodzianka.
Jaki związek ma komunikacja międzyludzka ze świadomością uczuć i emocji? Czy istotne jest rozpoznawanie stanów, które przeżywamy? Przyznam, że nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, dopóki w moich rękach nie znalazł się Słownik uczuć i emocji Małgorzaty Brzozy i Piotra Rachonia - jakby się mogło zdawać autorów pochodzących z różnych światów. Ona – pisarka, numerolog i czym chwali się na okładce, matka. On – muzyk i były narkoman. Co może wyniknąć ze współpracy tych dwóch osób?
Książka składa się z kilku części, gdzie już sam wstęp rodzi pytania wzbudzające refleksję prowadzącą jednocześnie do zaciekawienia i skutecznego zniechęcenia. Mamy tu do czynienia z zapiskami w postaci aforyzmów (mniej lub bardziej rozbudowanych), wytłumaczeniem, skąd pomysł na spisanie emocji i uczuć, a także ze wzmianką o tzw. „szkole życia”. Różnorodność i urozmaicenie panują nad duchem słownika. Po wszystkich możliwych wstępach autorki przychodzi czas na zderzenie jej definicji z definicjami psychologii. Dobry chwyt, sprawiający wrażenie tekstu głęboko przemyślanego, podchodzącego pod profesjonalizm, bo przecież podparty nauką. Studenckim zwyczajem przeszukałam książkę w celu odnalezienia bibliografii. W końcu zasada ograniczonego zaufania nie sprawdza się wyłącznie na drodze. Brzoza pominęła ten aspekt, więc jako laik psychologii, a początkujący kulturoznawca, zastanawiam się chociażby, na którego Taylora się powołuje i dlaczego nie pozostawia czytelnikom możliwości zgłębienia podanych koncepcji.
Ku zaskoczeniu następny rozdział znów mówi o psychologii, opisując już nie tylko teorie, ale także dziedziny tej nauki. Nie obyło się przy tym bez powtórzeń już wcześniej przytoczonych tez. Kiedy przedzierałam się przez treść, zaczęłam rozważać, dlaczego autorzy przepisują skrócone formy różnych teorii, które przecież znalazły już swoje miejsce w literaturze. Rozumiem cytaty i powoływanie się na stanowiska innych w momencie, gdy chcemy podeprzeć własną tezę. Natomiast tutaj odnoszę wrażenie, jakby autorka chciała się pochwalić zdobytą wiedzą. Tylko ile drzew musi na tym ucierpieć?
Na koniec należy wspomnieć o płycie dodanej do książki. O ile słowem pisanym włada Brzoza, tak Rachoń może się wykazać własnymi kompozycjami. Nie mam żadnych kwalifikacji muzycznych, mogę jedynie przedstawić wpływ na odbiorcę. Już sam tytuł: Biały Wiodący Wiatr przynosi skojarzenia, kierujące w stronę samego autora i jego przygody z heroiną. Kryje się tutaj opowieść bez słów, moim to zdaniem opowieść o uzależnieniu. Może dlatego początkowo wydaje się, że będzie to muzyka relaksacyjna, wprowadzająca nawet w swoisty trans. Później wraz z kakofonicznymi dźwiękami dochodzi do nagromadzenia rozmaitych uczuć i emocji, które wcześniej zostały wyciszone.
Dla kogo przeznaczony jest słownik? Odbiorcę stanowić może szerokie grono czytelnikow, od dorastającej młodzieży, przez ludzi po przejściach, nauczycieli, matki, do pana z ławki czy kobiety przechodzącej na czerwonym świetle – muszą jednak wykazać się sporą tolerancją do pseudonaukowych teorii. Książka przyda się także osobom, których czas jest poważnie ograniczony i zebranie najważniejszych teorii dotyczących życia emocjonalnego człowieka w jednym miejscu stanowi dla nich ogromne ułatwienie.
Justyna D. Barańska